Nikt nie chce używanych samochodów elektrycznych. Do Afryki nie popłyną

Maksym SłomskiSkomentuj
Nikt nie chce używanych samochodów elektrycznych. Do Afryki nie popłyną

Prezes Toyoty, Akio Toyoda, stwierdził niedawno, że jego zdaniem samochody elektryczne nigdy nie zdominują rynku. Przytoczone argumenty trudno podważyć. Z początkiem 2023 roku informowaliśmy, że używane samochody elektryczne tanieją, bo mało kto chce je kupować. Sytuacja wcale nie uległa poprawie, a już wkrótce może stać się problematyczna. Mocno wyeksploatowane elektryki, w przeciwieństwie do aut spalinowych, nie popłyną statkami do Afryki a problem ich złomowania nie zniknie.

Używane samochody elektryczne to temat tabu

Z jednej strony od czasu do czasu słyszy się o rekordowych przebiegach aut elektrycznych. 500 tysięcy na taksówce? Proszę bardzo. Hansjorg von Gemmingen-Hornberg z Karlsruhe chwalił się z kolei, że przejechał swoją Teslą Model S P85 już ok. 2 miliony kilometrów. Wprawdzie silnik wymieniano 14 razy, ale właściciel nadal chce korzystać z auta i jest z niego zadowolony. Problem w tym, że używane samochody elektryczne nie cieszą się zbyt dużą estymą. Kierowcy się ich boją.

Samochody elektryczne są drogie w naprawie, zwłaszcza po kolizjach. Niemały jest też koszt wymiany baterii. Ostatnio dowiedzieliśmy się, że sieć wypożyczalni Hertz pozbywa się 20 tysięcy aut elektrycznych. Gdy zaleją rynek, wpłyną na dalszy spadek cen aut używanych. Pamiętacie historię Forda Focusa Electric z przebiegiem 96560 kilometrów, w którym wymianę baterii wyceniono na 61000 złotych? A 11-letniego Nissana Leafa z zasięgiem… 35 kilometrów? Niedziwne, że osób sceptycznych brakuje.

ładowanie samochodu elektrycznego
Zdjęcie: BMW

W listopadzie 2023 roku pojawił się też raport stwierdzający jednoznacznie, że elektryki psują się na potęgę. Koszt ich serwisowania miał być mniejszy niż aut spalinowych, tymczasem rzeczywistość okazuje się zupełnie inna. Między innymi brak rentowności utrzymania floty elektryków był powodem, dla której Hertz z niej zrezygnował. Niskie zainteresowanie tymi pojazdami nie pomogło.

Niebawem pokończy się wiele leasingów na samochody elektryczne, które pojawią się na rynku w Europie. Teraz używane samochody elektryczne na ogół znajdują nowych właścicieli – o ile ich przebiegi nie są duże, a ceny nie odrzucają. Czy gdy ceny spadną jeszcze mocniej ze względu na większą konkurencję na rynku aut używanych, konsumenci nagle się nimi zainteresują? Niekoniecznie. Matt Harrison, dyrektor operacyjny Toyoty w Europie, twierdzi wprost: popytu na używane elektryki nie ma. Co gorsza, ratunkiem dla niechcianych aut elektrycznych nie będzie Afryka. Spalinowe konstrukcje z Europy cieszą się tam popularnością, ale z racji kiepskiej sieci stacji ładowania elektryki to zupełnie inna historia.

Wyzwań przed branżą motoryzacyjną jest całe multum

Jeśli ktoś bierze auto w leasing, po 2-5 latach pozbywa się problemu, bo ten staje się zmartwieniem dealera. Jeżeli jednak ktoś chce auto na własność i próbuje je potem odsprzedać… Dealerzy z resztą już teraz mówią o kłopocie z rentowną dla nich odsprzedażą używanych samochodów elektrycznych.

Nie wiadomo co będzie za kilka lat. W końcu firmy z branży intensywnie pracują nad poprawą żywotności ekumulatorów, nad obniżeniem ich cen oraz technologiami pozwalającymi na sprawną ich wymianę. Jeśli koncerny tego problemu nie rozwiążą, branża samochodów elektrycznych utknie w martwym punkcie. A jeśli zakaz sprzedaży aut spalinowych faktycznie wejdzie w życie…

Źródło: mat. własny

Udostępnij

Maksym SłomskiZ dziennikarstwem technologicznym związany od 2009 roku, z nowymi technologiami od dzieciństwa. Pamięta pakiety internetowe TP i granie z kumplami w kafejkach internetowych. Obecnie newsman, tester oraz "ten od TikToka". Miłośnik ulepszania swojego desktopa, czochrania kotów, Mazdy MX-5 i aktywnego uprawiania sportu. Wyznawca filozofii xD.