Szkoci jeździli Teslą w deszczu. Teraz muszą wymienić baterię

Piotr MalinowskiSkomentuj
Szkoci jeździli Teslą w deszczu. Teraz muszą wymienić baterię

Szkockie małżeństwo wybrało się w podróż, która niestety nie zakończyła się pomyślnie. Tesla nie zniosła bowiem zbyt dobrze intensywnych opadów, wilgoć dostała się do akumulatora. Właściciele pojazdu skontaktowali się z doradcą serwisowym, ten natomiast miał dla nich tylko jedną radę – wymianę uszkodzonego komponentu, co niestety nie należy do najtańszych rzeczy.

Tesla chyba nie lubi się z deszczem

Niejednokrotnie na naszym portalu dawaliśmy Wam znać o problemach z elektrycznymi pojazdami. Tesla zdążyła się już kilka razy zapalić i dać w kość Polakom chcącym auto tej marki zakupić. Panuje też ogólne przekonanie, iż naprawa samochodu w autoryzowanym serwisie to ogromny wydatek i cóż… tytułowa historia zdaje się ten stan rzeczy potwierdzać. O co dokładnie chodzi?

Historia szkockiego małżeństwa może wydawać się zabawna, ale przy okazji zwraca uwagę na pewne problemy. Nie tak dawno Rob i John postanowili wybrać się do miasta, by zjeść obiad w tamtejszej restauracji. Podróż do Edynburga minęła bez jakichkolwiek przygód, te natomiast zaczęły się w drodze powrotnej. Tesla w pewnym momencie zaczęła bowiem odmawiać posłuszeństwa, aż w końcu przestała działać.

Naturalną decyzją małżonków było zadzwonienie na infolinię. Pierwszym mankamentem był czas oczekiwania – laweta przyjechała dopiero po pięciu godzinach. Potem mężczyźni postanowili zgłosić niski poziom obsługi oraz czekać na oficjalną diagnozę. Szybko okazało się, że winnym zamieszania jest uszkodzona bateria.

Dostała się do niej woda, co w teorii nie powinno mieć miejsca – Tesla opakowana jest bowiem w hermetyczną obudowę. Pracownik stwierdził jednak, iż tego typu awaria nie mieści się w ramach 8-letniej gwarancji producenta i za naprawę trzeba zapłacić z własnej kieszeni. Mówimy tu o wydatku rzędu 17,5 tys. funtów, czyli około 90 tys. złotych. Chyba nie muszę dodawać, iż John i Rob spodziewali się, że usłyszą nieco mniejszą kwotę.

Rob i John – bohaterowie historii / Źródło: Edinburgh Live

Dlatego też zdecydowali się na zadzwonienie do menadżera lokalnego salonu, od którego dowiedzieli się, że „czasem tak bywa, szczególnie w Szkocji”. Na razie sprawa wciąż jest w toku i nie wiadomo jak finalnie się zakończy. Możliwe, iż mężczyźni ugrają coś z producentem, choć nikt nie jest tego zbyt pewien.

Czy więc Tesla nie nadaje się do jeżdżenia podczas deszczu? Teoretycznie samochód jest skonstruowany tak, by woda nie powinna przedostawać się do zasilających ogniw. Dlatego też prawdopodobnie mówimy tu o wadzie produkcyjnej – dlaczego więc firma twierdzi inaczej?

Trudno powiedzieć.

Źródło: Edinburgh Live / Zdjęcie otwierające: unsplash.com (@jpvalery)

Udostępnij

Piotr MalinowskiDziennikarz z pasji i wykształcenia. Jest związany z popularnymi serwisami branżowymi, gdzie od siedmiu lat publikuje treści o nowych technologiach, gamingu oraz „ludziach internetu”. Fascynuje go wpływ influencer marketingu na społeczeństwo oraz szeroko pojęte przyczyny i skutki nierówności społecznych. Prywatnie fan powieści/filmów grozy, gier studia Piranha Bytes, podcastów kryminalnych, dobrej kawy oraz rowerowych wycieczek.