Boom na samochody elektryczne minął. Koniec dopłat, nadciągają ciężkie czasy

Maksym SłomskiSkomentuj
Boom na samochody elektryczne minął. Koniec dopłat, nadciągają ciężkie czasy

Czy boom na samochody elektryczne zakończy się z takim impetem, z jakim się rozpoczął? Analitycy wydają się nie mieć co do tego najmniejszych wątpliwości. Jakiś czas temu prezes Toyoty Akio Toyoda stwierdził, że samochody elektryczne nigdy nie zdominują rynku. Jego pogląd podziela wielu ekspertów. W niektórych krajach kończą się powoli dopłaty do elektryków, co często przekłada się na spadek ich cen. Niestety, coraz atrakcyjniejsza cena zakupu nowych aut to nie wszystko. Problemem jest chociażby rynek używanych samochodów elektrycznych, których nikt nie chce – pomimo stale obniżanych cen. Popyt na elektryki zauważalnie spada.

Koniec dopłat, koniec zainteresowania. Boom na samochody elektryczne wygasa?

Niemiecki Związek Przemysłu Motoryzacyjnego (VDA) przewiduje, że sprzedaż samochodów elektrycznych w 2024 roku spadnie w ujęciu rok do roku po raz pierwszy w historii. Szacuje się, że sprzedaż będzie aż o 14 procent mniejsza niż w roku 2023, kiedy to sprzedano 524 tysiące egzemplarzy takich aut. W tym roku ma to być zaledwie 451 tysięcy sztuk. W dużej mierze jest to związane z zakończeniem dopłat, ale nie tylko.

Boom na samochody elektryczne rozpoczął się dzięki licznym przywilejom i dopłatom. U naszych zachodnich sąsiadów jeszcze do niedawna obowiązywały dopłaty do zakupu samochodów elektrycznych. Kwota dofinansowania wynosiła 4500 euro i dotyczyła aut w cenie do 40000 euro. Program miał jednak luki. Ze wsparciem kupiono 2 miliony aut, z czego lwia część trafiła… na eksport po zawyżonej cenie. Z programu zrezygnowano, a koniec dopłat do elektryków przyczynił się do spadku cen wybranych aut. Wybranych, choć nie wszystkich. Cena zakupu to tylko jeden z czynników przesadzających o jego opłacalności.

boom na samochody elektryczne
Szybko poszło. Analitycy prognozują mocne wyhamowanie wzrostu sprzedaży samochodów elektrycznych. Nie oznacza to spadku sprzedaży, a spadek zainteresowania. | Źródło: mat. własny – zrzut ekranu

Niemieccy kierowcy narzekają przede wszystkim na wysokie ceny prądu. Ich podwyżek nie da się uniknąć, w Niemcy wcale nie mają najdroższej energii w Europie. Co ciekawe, tamtejsi kierowcy narzekają też na kiepską infrastrukturę sieci ładowania. To zdumiewające zważywszy na fakt, że spośród ponad 300 tysięcy punktów ładowania w Unii Europejskiej aż połowa (!!!) znajduje się w Holandii i Niemczech. Co zatem mają powiedzieć Polacy, skoro Polska jest w tej kwestii w ogonie Europy?

Entuzjazm spada

Zakaz sprzedaży aut spalinowych w Unii Europejskiej w 2035 roku nie jest jeszcze przesądzony od strony prawnej, ale producenci aut już się na niego szykują. W praktyce oznacza to, że wybór aut spalinowych w najlepszym wypadku będzie niemal zerowy, nawet jeśli data zakazu zostanie odłożona w czasie. Niektórzy producenci nadal będą produkować auta spalinowe, ale nie będą sprzedawać ich w Unii Europejskiej. Przykładem jest tu choćby Porsche Macan, który w UE w ogóle nie pojawił się w wariancie benzynowym, ale w Chinach i USA już tak.

samochód elektryczny Hertz
Hertz pozbywa się floty ok. 20 tysięcy samochodów elektrycznych. | Źródło: Hertz

Dochodzi do kuriozalnej sytuacji, gdy w Niemczech produkcja aut elektrycznych wzrośnie, ale ich sprzedaż na krajowym rynku spadnie. Wiele aut trafi rzecz jasna na eksport, ale w innych krajach niebawem również skończą się dopłaty. To z kolei sprawi, że chętnych na zakup elektryka będzie mniej. W takich krajach jak Polska dużo większym niż w Niemczech problemem są do tego ładowarki. W naszym kraju aut elektrycznych przybywa za szybko w relacji do tego, w jakim tempie stawiane są kolejne ładowarki. Dowodzi tego nowy raport Savills.

Przypominamy, że floty ok. 20 tysięcy samochodów elektrycznych pozbywa się firma Hertz. Kierowcy nie chcieli wypożyczać aut elektrycznych, a koszty ich utrzymania okazały się zaskakująco wysokie.

Czyżby Akio Toyoda miał rację, a samochody elektryczne miały w przyszłości stanowić maksymalnie 30 procent rynku? Resztę według jego teorii podzielą między siebie hybrydy.

Źródło: mat. własny, VDA

Udostępnij

Maksym SłomskiZ dziennikarstwem technologicznym związany od 2009 roku, z nowymi technologiami od dzieciństwa. Pamięta pakiety internetowe TP i granie z kumplami w kafejkach internetowych. Obecnie newsman, tester oraz "ten od TikToka". Miłośnik ulepszania swojego desktopa, czochrania kotów, Mazdy MX-5 i aktywnego uprawiania sportu. Wyznawca filozofii xD.