Test Yanosik RS. Fajny gadżet, ale nie dla każdego kierowcy

Maksym SłomskiSkomentuj
Test Yanosik RS. Fajny gadżet, ale nie dla każdego kierowcy

Yanosik to przede wszystkim świetna i użyteczna aplikacja dla kierowców, ostrzegająca nie tylko przed fotoradarami, ale też utrudnieniami na drogach. Polska firma nieustannie poszerza swoją ofertę produktów i usług. Do grona tych pierwszych zaliczyć można garść dedykowanych sprzętów do montażu w aucie. Do gadżetów takich jak Yanosik XS, Yanosik GTR i Yanosik GTM dołączył niedawno Yanosik RS, który trafił w nasze ręce. Urządzenie w podstawowym wariancie kosztuje astronomiczne 1739 złotych. Pytanie brzmi: czy warto je kupić?

Materiał reklamowy – urządzenie Yanosik RS zostało przekazane redakcji w formie prezentu. Producent nie miał wpływu na treść publikacji.

Yanosik RS – co w opakowaniu?

W zestawie znalazły się urządzenie Yanosik RS, przewód zasilający USB-C, adapter do gniazda ładowarki, instrukcja obsługi w języku polskim oraz karta gwarancyjna.

Na gigantyczną krytykę zasługuje fakt, że w pudełku nie znalazło się żadne akcesorium montażowe. Producent sprzedaje nowość w cenie 1739 złotych i mimo to żąda od konsumenta dodatkowych 29 złotych za uchwyt na szybę do Yanosik RS lub bardziej uniwersalny zaciskowy uchwyt samochodowy do kratki, pasujący do Yanosik GTM/GT/GTR/RS. Wstyd.

Jakość wykonania

Yanosik RS jest taki jak obiecuje producent: niewielki, solidnie wykonany i minimalistyczny. Matowa powierzchnia obudowy nie gromadzi odcisków palców, ale sprzęt i tak obsługuje się przecież dotykając ekran i dwa fizyczne przyciski, więc nie ma to większego znaczenia. Jakość wykonania stoi na bardzo wysokim poziomie i niczego innego nie spodziewałem się po tak drogim sprzęcie.

Na obudowie znalazły się dwa gwinty dla akcesoriów montażowych, pozwalające umieścić sprzęt w orientacji poziomej lub pionowej. Urządzenie do zasilania podłącza się przewodem ze złączem USB-C.

Aby uruchomić Yanosik RS należy podłączyć go do gniazdka zapalniczki (12 V) w samochodzie. Przy pierwszym uruchomieniu trzeba pobrać specjalną apkę na telefon. Nie, nie Yanosika. Potrzebna jest z jakiegoś powodu apka Y24, w której trzeba utworzyć konto. W dalszej kolejności powinno się zeskanować kod QR z ekranu urządzenia lub przepisać dane do apki. Nie rozumiem, dlaczego nie dało się zintegrować wszystkiego tego z Yanosikiem.

Interfejs zaprojektowano specjalnie pod kątem 2,8-calowego dotykowego ekranu i trzeba przyznać, że jest on bardzo czytelny. Jego jasność może zmieniać się w zależności od stopnia natężenia światła. Duże elementy UI łatwo jest dotknąć. Ikony są przejrzyste i wystarczy rzut oka, aby rozpoznać ewentualne zagrożenie lub informację o kontroli prędkości. Co ważne, Yanosik RS ostrzega nie tylko o najbliższym zdarzeniu, wskazując doń odległość, ale od razu komunikuje o kolejnym.

Yanosik RS ma moduł GPS i korzysta z GPRS. Dzięki nim odczytuje wszystkie niezbędne informacje drogowe, orientując się w swoim położeniu. W podstawowym wydaniu sprzedawany jest za 1739 złotych z kartą SIM aktywowaną na rok. Dzięki niej jest urządzeniem samodzielnym. Za dopłatą 139 złotych da się nabyć wariant 2-letni, a 269 złotych – 3-letni. Nie są to małe pieniądze i jak łatwo policzyć koszt użytkowania urządzenia przez trzy lata to ponad 2000 złotych.

Yanosik RS – co potrafi?

Podstawowy ekran Yanosika oprócz ostrzeżeń wyświetla aktualną i dopuszczalną prędkość, a także numer drogi i nazwę miejscowości. Dwie ostatnie informacje są oczywiście bardzo przydatne w orientacji w terenie, ale dublują w zasadzie opcję z nawigacji samochodowych.

Nie zabrakło flagowej opcji zgłaszania zagrożeń. Można to zrobić łatwo naciskając środkowy przycisk lub wysuwając menu z góry ekranu. Później wystarczy wybrać konkretne zagrożenie. W menu da się wybrać to, przed którymi zagrożeniami ma ostrzegać sprzęt.

Dostępny ekskluzywnie w Yanosiku RS Asystent Autostradowy działa na drogach szybkiego ruchu oraz właśnie autostradach. Kierowca poruszający się po tych drogach otrzyma na ekranie informacje o najbliższej stacji paliw, punkcie poboru opłat lub MOP-ie, czyli miejscu obsługi podróżnych. To w zasadzie największa przewaga urządzenia nad klasycznym Yanosikiem.

Wbudowana karta SIM i GPS pozwalają Yanosikowi RS również informować o strefach płatnego parkowania. To fajna opcja pomagająca uniknąć mandatu w miastach, które wizytuje się po raz pierwszy. Po wjechaniu do strefy kierowca może powziąć informację o cenniku strefy parkowania i kupić bilet, aby uniknąć mandatu. Ponadto, Yanosik RS ostrzega przed fotoradarami nie tylko w Polsce, ale i prawie całej Europie. Należy przy tym pamiętać o tym, ze Yanosik jest legalny w Polsce, ale są europejskie kraje, gdzie lepiej go nie używać. Warto być tego świadomym przed dalszą podróżą.

Yanosik RS ma wbudowany głośnik, ale ten ma ograniczoną donośność. Na szczęście na pokładzie jest moduł Bluetooth, pozwalający sparować sprzęt z głośnikami zewnętrznymi. Mam tu na myśli system rozrywki multimedialnej w aucie, radio z Bluetooth, zestaw głośnomówiący lub nawet interkom w kasku motocyklowym. Oczywiście komunikaty emitowane przez urządzenie automatycznie wyciszą inne dźwięki, przejmując nad nimi priorytet.

Dodatkową opcją dla rzekłbym… piratów drogowych, jest opcjonalny alert aktywowany po przekroczeniu dopuszczalnej prędkości o ponad 50 kilometrów na godzinę. Wolałbym, aby nikt z Was nie musiał po niego sięgać.

Podsumowanie – czy warto kupić Yanosik RS?

Czy w obliczu wszystkich tych praktycznych funkcji Yanosik RS można polecić? Cóż…

Yanosik to rewelacyjna aplikacja, która bez dwóch zdań zrewolucjonizowała w pewnym sensie użytkowanie samochodu w Polsce. Ostrzega o pomiarze prędkości, ale przede wszystkim o przeróżnych utrudnieniach na drogach. A Yanosik RS?

Yanosik RS to z grubsza samo co Yanosik, ale w osobnym urządzeniu, z teoretycznie przyjaźniejszą obsługą. Yanosik RS jest ładnie zaprojektowany, minimalistyczny i łatwy w obsłudze. Robi to co apka, oferując dodatkowo Asystenta Autostradowego. Ten wykrywa autostrady i drogi szybkiego ruchu, na których wykrywa stacje paliw, MOP-y i punkty poboru opłat.

Sprzęt ma Bluetooth przez co łatwo go sparować z głośnikami w aucie, zestawem głośnomówiącym lub interkomem. Da się go zamontować na gwincie w poziomie lub pionie do akcesorium montażowego, którego nie ma w zestawie. Serio? Za te pieniądze takie coś?

Yanosik RS, czyli CB radio na miarę 2023 roku, kosztuje co najmniej 1739 złotych i jest to kwota wzięta z kosmosu. W cenie otrzymuje się aktywację karty SIM na rok. Chcąc aktywować ją na 2 lata dopłaca się 139 złotych, a na 3 lata – 269 złotych. Bez karty SIM urządzenie nie działa, a nie wiadomo jak długo Yanosik pozwoli opłacać SIM-kę – nie ma opcji dożywotniego abonamentu. Jak producent tłumaczy tak wysoką cenę? Tym, że jest to urządzenie flagowe, niskonakładowe i ręcznie składane w Polsce. Przeczytałem też, że cena wynika „z cen komponentów, na które Yanosik nie ma wpływu”.

Komu zatem może przydać się realnie Yanosik RS?

Być może kierowcom, którzy nie chcą mieć smartfona? Być może kierowcom zawodowym, którzy nie chcą mocno drenować baterii ze smartfona i cały czas ładować jego baterii z obawy o spadek jej pojemności? Na myśl przychodzą mi też kierowcy zawodowi. Wciąż, nie wydaje mi się jednak, aby dużo osób podeszło z entuzjazmem do ceny. Producent z pewnością jest tego świadom, skoro sam twierdzi, że Yanosik RS to sprzęt premium i raczej niskonakładowy.

Przypominam, że Yanosik ma w swojej ofercie trzy tańsze urządzenia. Funkcjonalne i wcale nie aż tak drogie. Większości kierowców, którym z jakiegoś powodu nie wystarczy apka w telefonie, zapewne wystarczą.

Cytując klasyka: „fajny, ale nie”.

Mocne strony:

  • działa jak burza
  • bardzo czytelny ekran
  • łatwe dodawanie ostrzeżeń o zagrożeniach
  • opcja połączenia z głośnikami w aucie, interkomem w motocyklu lub zestawem głośnomówiącym (Bluetooth)
  • baza fotoradarów z niemal całej Europy
  • automatyczne wykrywanie stref płatnego parkowania
  • alert przekroczenia prędkości o ponad 50 km/h

Słabe strony:

  • kosmiczna cena
  • brak mocowania w zestawie
  • konieczność cyklicznego opłacania karty SIM
  • mimo ceny niestety brak map

Udostępnij

Maksym SłomskiZ dziennikarstwem technologicznym związany od 2009 roku, z nowymi technologiami od dzieciństwa. Pamięta pakiety internetowe TP i granie z kumplami w kafejkach internetowych. Obecnie newsman, tester oraz "ten od TikToka". Miłośnik ulepszania swojego desktopa, czochrania kotów, Mazdy MX-5 i aktywnego uprawiania sportu. Wyznawca filozofii xD.