Dragon Ball Z: Battle of Z – recenzja (Xbox 360)

m.matuszewskiSkomentuj
Dragon Ball Z: Battle of Z – recenzja (Xbox 360)
Dla tych, którzy jeszcze nie widzieli unboxingu Dragon Ball Z: Battle of Z – Goku Edition zapraszamy do obejrzenia.

Seria gier spod znaku Smoczyk Kul to dynamiczne bijatyki, w których można walczyć zarówno na ziemi jak i w powietrzu (bohaterowie tej popularnej mangi i anime nie mają problemów z lataniem). W przeciwieństwie jednak do takiego Mortal Kombat czy Street Fightera nasze pola bitwy to pełne 3D, więc pojedynki toczą się zgoła inaczej niż we wspomnianych produkcjach. Do tego dochodzi jeszcze możliwość ładowania paska energii w dowolnym momencie, transformacje bohaterów (którzy z każdą metamorfozą stają się silniejsi) i mamy obraz tego czym są te produkcje. Z całą pewnością można je pokochać, ale też kompletnie się od nich odbić.

Twórcy Dragon Ball Z: Battle of Z, tokijskie studio Artdink postanowili zdrowo namieszać, co od razu wywołało lawinę niezadowolonych komentarzy w internecie. Ładowanie paska energii i transformacje zostały usunięte, a nowa gra miała być bardziej przystępna dla nowych graczy jednocześnie kładąc duży nacisk na 4-osobową kooperacje i tryb multiplayer. Fani nie byli przekonani do tego typu zmian. Ale już teraz można stwierdzić, ze operacja się udała, a pacjent żyje i ma się dobrze.

DBZ: Battle of Z - 01Nowa produkcja nastawiona jest przede wszystkim na kooperację i multiplayer

Do dyspozycji dostajemy 3 tryby rozgrywki: single player, wspomniana kooperacja i multiplayer. Pierwszy z nich na szczęście nie został potraktowany po macoszemu i stanowi pełnoprawny element gry. Do przejścia mamy ponad 50 misji, które luźno oparte są na historii znanej z mangi, anim i filmów kinowych. Zaliczając je odblokowujemy nowych bohaterów (jest ich aż 67 + 3 dostępnych jako dodatkowe DLC), plansze, a także zdobywamy specjalne karty oraz punkty. Do tych ostatnich jeszcze wrócimy teraz skupmy się na tym co najistotniejsze w tego typu produkcjach – na walce. Chociaż prawdę mówić nowemu Dragon Ballowi bliżej do gier MMO niż bijatyk. Co ciekawe stanowi to jedną z mocniejszych stron gry, ale po kolei.

Wciąż walczymy podobnie jak w poprzednich odsłonach Smoczych Kul, ale liczba ciosów została zmniejszona. Prócz kilku ataków dostępnych dla wszystkich postaci, każdy z wojowników otrzymał 3 niepowtarzalne akcje charakterystyczne dla swojej klasy. Właśnie tak, klasy. W Dragon Ball Z: Battle of Z każda z postaci została przypisana do jednej lub dwóch spośród 4 grup: walczący bezpośrednio z przeciwnikami Melee, atakujący z dystansu Ki-Blast, wspierający grupę Support oraz uprzykrzający życie wrogom na różne sposoby Interfere. Taki podział tłumaczy brak transformacji, ponieważ niektóre postaci jak np. Cell zmieniają swoją klasę w zależności od stadium. W pierwszej formie jego klasa to Interfere, natomiast w ostatniej (Super) Perfect Cell to już Ki-Blast. Co za tym idzie ma do dyspozycji inne ataki, a także spełnia inną role w drużynie.

DBZ: Battle of Z - 02Przyjdzie nam się zmierzyć w wielkimi przeciwnikami jak Oozaru Vegeta

Drużynowo pojedynkować będziemy się we wszystkich trybach rozgrywki. Z tym, że w single player pozostałymi członkami naszego 4-osobowego teamu kierować będzie komputer. Nowością są olbrzymi przeciwnicy (jak np. Oozaru Vegeta), z którymi przyjdzie się nam zmierzyć. Są oni o wiele silniejsi i trudniejsi do pokonania od normalnych wrogów, a walka z nimi stanowi bardzo fajne urozmaicenie klasycznych potyczek. Po zaliczeniu danej misji otrzymujemy dwa rodzaje punktów.

Jedne zwane Dragon Ball Points służą do kupowania przedmiotów pomagających nam w rozgrywce. Nie są trudno dostępne i z czasem będziemy mieć ich pod dostatkiem. Większy problem jest z drugimi. Walcząc napełniamy pasek energii widoczny cały czas w górnej części ekranu. Na koniec walki możemy przesłać zgromadzoną tam moc do wielkiej Genki Damy unoszącej się nad światem gry. Za wysłaną energię dostajemy Power Points. Możemy za nie kupić cenne karty, podnoszące siłę naszego bohatera. Oczywiście im cenniejsze tym droższe.

Wielka kula energii ma też inną funkcję. Nie tylko dostarczamy do niej zebraną moc, ale sami możemy ją otrzymać podczas gry! Działa to na zasadzie swoistej wymiany. Ja dostaje energię od jednego gracza, inny dostaje ją ode mnie. Pomysł ciekawy i sprawdzający się całkiem nieźle. Ale szkoda, że przekazywanie mocy odbywa się przez szybkie naciskanie guzika B. Z czasem potrafi to zmęczyć rękę bardziej niż sama walka.

Atak ultimate Goku - Genki DamaGdy zapełni się pasek Energii będziemy mogli wykonać atak Ultimate


Podział postaci na klasy to nie jedyne rozwiązanie przywodzące na myśl MMO. Inny to pewien rodzaj ekwipunku, w który wyposażamy naszych bohaterów. Otóż każdy z nich ma swój power level oraz pasek życia i energii. Oczywiście wszystkie statystyki zostały dopasowane do odpowiednich postaci, więc Goku SSJ będzie miał mniejszy poziom mocy niż Goku SSJ3. Ale nic nie stoi na przeszkodzie by go podnieść. Robi się to za pomocą kart, otrzymywanych po przejściu misji, a także kupowanych za Power Points.

Każdy z wojowników ma pewną ilość dostępnych slotów, w które możemy włożyć zdobyte ulepszenia (można je wkładać i wyciągać w każdej chwili). Ich ilość zależy od danego bohatera. Goku na przykład ma 21 takich miejsc, podczas gry Krillan 22. Jest to dobre rozwiązanie o tyle, że ta dodatkowa karta może zniwelować różnicę w sile obu wojowników. Bez kart oczywiście ten drugi jest słabszy od Sayianina. Inna sprawa, że obaj reprezentują całkowicie inne klasy, więc mają też inny sposób walki. Razem z nami levelują też nasi pomocnicy, którzy jednak mogą osiągnąć maksymalnie 10 poziom. Ich level ma wpływ na to jak dobrze walczą i czy szybciej skapną się, że trzeba nam pomóc (gdy zostaniemy pokonani mają kilka sekund na to by nas podnieść). Do trudnych przeciwników warto więc zabrać wyszkoloną ekipę.

Okno rozwoju postaciDzięki kartom można podnieść cechy naszego bohatera

Najważniejszymi trybami są jednak kooperacja i multi. Pierwszy pozwala na przechodzenie singlowych misji razem z 3 innymi graczami. Poziom trudności rozgrywki jednak wzrasta, co nie jest dziwne, biorąc po uwagę, że często każdy z walczących posyła do boju bohatera podpakowanego najlepszymi zdobytymi kartami. Często bardzo istotny staje się skład drużyny, ponieważ mimo, że nasze postaci po tym jak zostaną pokonane odradzają się pełne sił, jednak wskrzeszenia są limitowane. Przy limicie – 4, wystarczy, że każdy z graczy „zginie” raz i każda następna śmierć kończy się niepowodzeniem misji. Warto mieć więc w teamie postacie o klasie Support, które potrafią odnawiać zdrowie innych. Jest trudniej, ale co za tym idzie mamy większą szansę na zdobycie rzadszych i cenniejszych ulepszeń.

W multiplayerze natomiast mamy 4 rodzaje zabawy: Battle Royal, Dragon Ball Grab, Score Battle oraz Normal Battle i niestety żaden z nich szału nie robi. Pierwszy to po prostu jedna wielka wojna wszyscy na wszystkich, podczas, której panuje dość duży chaos. Zwycięża ten kto zdobędzie najwięcej punktów z pokonanych graczy. Gdyby nie system namierzania przeciwników (który niestety nie działa idealnie) i mapa, można by mieć problem nawet z ich zlokalizowaniem w tym zamieszaniu. Na ekranie naprawdę dużo się dzieje w tym samym czasie, więc do tego dochodzą jeszcze lagi, które rzadko bo rzadko, ale utrudniają rozgrywkę.

DBZ: Battle of Z - 03Dragon Ball grab to drużynowe zbieranie smoczych kul

Dragon Ball Grab to zbieranie rozrzuconych po planszy smoczych kul. Drużyna, której uda się zebrać wszystkie 7 wygrywa. Problem jest jednak w tym, że gdy zostaniemy uderzeni nasze zebrane kule „wypadają” nam i lądują znów na planszy. Jeśli po 5 albo 10 minutach (w zależności jak rozgrywka została ustawiona) żaden z teamów nie zbierze ich kompletu, wtedy wygrywa ten, kto w momencie zakończenia potyczki miał ich najwięcej.

Powiem szczerze, że tryb ten niezbyt przypadł mi do gustu. Latanie po planszy i zbierania przedmiotów, by przy jednym ciosie przeciwnika stracić wszystkie? Budzi to we mnie bardziej frustracje niż radość z gry. Tym bardziej, że swoista losowość rozgrywki nie pomaga. W jednej chwili Ty i Twój zespół macie 6 smoczych kul, w następnej nie mieć żadnej, a przeciwnicy 4. Szybkie 5 minutowe pojedynki jeszcze da rade rozegrać, ale przy 10 minutach gra dłuży się niesamowicie.

DBZ: Battle of Z - 04Walki odbywają się praktycznie zawsze w 4-osobowych drużynach


Score Battle to starcie 4-osobowych drużyn. Za pokonywanie przeciwników otrzymujemy punkty. Która grupa zdobędzie ich więcej – wygrywa. Ten opcja chyba najbardziej przypadła mi do gustu. Rozgrywka w teamach wprowadza mniej chaosu niż Battle Royal i daje więcej satysfakcji. Warto też dodać, że gdy nie będziemy mieć wystarczającej liczby prawdziwych zawodników, gra wypełni luki postaciami sterowanymi przez komputer. Ostatnia, czyli Normal Battle to walka 4 vs 4, jednak tym razem wygrywa ten team, który pierwszy pokona swoich przeciwników wystarczająca ilość razy. Gdy liczba „wskrzeszeń” się wyczerpie – koniec gry.

Niestety tryb multiplayer mocno kuleje i nie daje też powodów, żeby z niego korzystać. Za wygranie, któregokolwiek z wymienionych rozgrywek nie otrzymujemy nic. Żadnych kart, punktów czy innych dodatków. A przynajmniej ja nic nie zauważyłem.

DBZ: Battle of Z - 05Naszym pomocnikom możemy wydawać polecenia np. by skupili się na defensywie

Kolejnym elementem na minus jest grafika. Owszem plansze wyglądają lepiej niż w chociażby Dragon Ball: Raging Blast 2, ale postaci jakby wcale się nie zmieniły. Ich szczegółowość wydaje się nawet mniejsza niż w przypadku figurki dołączonej do kolekcjonerskiej edycji gry. Mięśnie wojowników są zarysowane przez kreski, które wyglądają jakby to oni sami je sobie namalowali markerami. Niestety w tym aspekcie seria stoi w miejscu i trochę szkoda, że w czasach gdy niektóre studia potrafią wycisnąć z Xboxa 360 i PS3 niesamowite rzeczy (strach pomyśleć co będzie np. na Xbox One i PS4) przywiązano do tego tak małą wagę. Już najnowszy film kinowy pokazał, że można bez problemu odświeżyć wizualnie świat Dragon Balla (o fabule produkcji nie mówmy). Dlaczego nie pójść o krok dalej i zaprojektować bardziej szczegółowo modele postaci? Miejmy nadzieje, że z czasem twórcy odejdą od oklepanych rozwiązań na rzecz czegoś świeżego.

Co z dźwiękiem? Są dostępne 2 wersje – oryginalna japońska i angielski dubbing. Oczywiście polecam pierwszą opcje, bo przy tej drugiej… hmmm powiedzieć, że jest kiepska to za mało. Czasem ma się wręcz wrażenie, że postacie mówią monosylabami (Recoome). Lepiej, więc nie wiedzieć dokładnie co mówią tylko czytać napisy.

DBZ: Battle of Z - 06Goku w kostiumie Naruto był dodawany jako bonusowe DLC do edycji kolekcjonerskich

Co można jeszcze napisać o tej produkcji? Owszem ma jeszcze szereg problemów takich jak: nie zawsze działające tak jak trzeba namierzanie przeciwników, kamera, która czasem zapomni jak powinna działać czy sztuczna inteligencja lubiąca czasem po prostu stanąć w miejscu (podczas gdy mnie biją wszyscy 4 przeciwnicy), ale też rozgrywka w singlu czy w co-opie daje dużo radochy. Nie przeszkadza mi, że w dużej mierze opiera się na grindzie poziomów by dostawać kolejne karty. Mam nadzieje, że to kolejny krok do stworzenia pełnoprawnego Action RPG (albo MMORPG) ze światem Smoczych Kul, na które czekam od czasów gier na NES I SNES.

Pisałem przy okazji unboxingu, że miałem poczucie przepłacenia za edycję kolekcjonerską. Wciąż je mam, ale Dragon Ball Z: Battle of Z bardzo pozytywnie mnie zaskoczyła. Jako fan DB bawiłem się naprawdę dobrze i nie przeszkadzały mi luźne podejście do walk bazujących na fabule serii, problemy z kamerą czy namierzaniem wrogów. Dałoby się sporo w niej poprawić i chciałbym nawet, żeby produkcja nie była tylko i wyłącznie łatana, ale także rozwijana. Niewykorzystanych postaci z tego uniwersum jest jeszcze wiele i można byłoby je wprowadzać nawet jako DLC. Bo np. tylko jeden model Piccolo toż to grzech! Ocena końcowa: 6, jednak jeśli jesteś fanem mangi Akiry Toriyamy, spokojnie dodaj do niej 1 punkt.

DBZ: Battle of Z - 07Dragon Ball Z: Battle of Z to krok w dobrym kierunku do stworzenia naprawdę porządnej gry z tego uniwersum

 

Udostępnij

m.matuszewski