Pożar Tesla Model S. Ugaszenie pochłonęło 45 tysięcy litrów wody

Maksym SłomskiSkomentuj
Pożar Tesla Model S. Ugaszenie pochłonęło 45 tysięcy litrów wody
Powraca temat gaszenia samochodów elektrycznych i kolosalnych trudności z tym związanych. Problem ten poruszaliśmy wielokrotnie na łamach naszego serwisu, przytaczając przykłady groźnych pożarów elektryków z całego świata, których opanowanie stanowi wielkie wyzwanie nawet dla świetnie wyposażonych zastępów strażackich. Tym razem o trudnym do ugaszenia samochodzie Tesla Model S poinformowali amerykański strażacy z Morris Twp Fire Company, opisując przy tym swoje zmagania z żywiołem.

Nie przegap: W Chorzowie zapaliła się Tesla. Policjanci pilnowali jej 48 godzin

Tesla Model S gaszona przez dwie godziny

Strażacy z Morris Twp Fire Company zostali zadysponowani do gaszenia pożaru samochodu na drodze międzystanowej nr 80 w centralnej Pensylwanii w Stanach Zjednoczonych 15 listopada ok. godziny 10:55. Szybko okazało się, że ugaszenie ognia będzie niemałym wyzwaniem. Strażacy musieli zużyć ok. 45424 litry wody, aby opanować płomienie, choć tak naprawdę trudno uznać, że je opanowali – z samochodu zostały zgliszcza. Dla porównania, na poradzenie sobie z pożarem samochodu spalinowego przeznacza się średnio 1892 litry wody.

Czytaj też: Polski strażaku: czy jesteś gotowy na pożary samochodów elektrycznych?

tesla pozostalosci

Strażacy zneutralizowali ogień, ale z płonącego samochodu zostało niewiele. | Źródło: Morris Twp Fire Company

„Ze względu na obecną w pojeździe baterię litowo-jonową, gaszenie tego pożaru wymagało dodatkowych cystern. Pojazd nonstop ponownie się zapalał i czasami płonął naprawdę gwałtownie. Załogi polewały nieustannie samochód przez blisko dwie godziny, a bateria płonęła w tym czasie w zasadzie nieustannie. Utrzymywała się też bardzo wysoka temperatura.

Pojazd palił się tak gorąco i długo, że gdyby nie felgi, po ugaszeniu ognia ktoś mógłby nawet nie wiedzieć, że płonąć tu jakiś pojazd” – napisali strażacy, sugerując przy tym, że z bryły auta nie zostało praktycznie nic.

Co wywołało pożar?

Niezwykle interesująca wydaje się przyczyna pożaru, podawana przez źródła serwisu Carscoops. Jak się okazuje, miał do niego doprowadzić przedmiot, który z dużą siłą uderzył w podwozie pojazdu, być może w jakiś sposób naruszając szczelność baterii lub uszkadzając któryś z modułów, który doprowadził następnie do pojawienia się ognia.

Kierowca zareagował błyskawicznie i gdy tylko zauważył w lusterkach dym, zjechał na pobocze. Trzy podróżujące z nim osoby oraz pies nie odniosły żadnych obrażeń.

Internauci podzieleni w ocenach

Internauci szybko zaczęli przytaczać swoje obawy związane z elektromobilnością oraz rosnącą liczbą takich przypadków. Nie brakowało jednak osób uważających, że nagłaśnianie tego typu wydarzeń, to zbędne rozdmuchiwanie sprawy.

„Widziałem to dzisiaj kilka razy. Zastanawiam się, czy kiedy pierwszy płonął jakiś Ford Model-T, ludzie reagowali lękiem, że ludzkość będzie musiała wrócić do koni i powozów” – napisał jeden z komentujących.

Bez względu na ocenę incydentu, gaszenie elektryków wymaga o wiele więcej wysiłku od strażaków i widać doskonale, że woda nie jest najlepszym środkiem gaśniczym. Akcje strażaków w takich przypadkach trwają stanowczo zbyt długo i są dla strażaków niebezpieczne.

Źródło: Facebook, Carscoops

Udostępnij

Maksym SłomskiZ dziennikarstwem technologicznym związany od 2009 roku, z nowymi technologiami od dzieciństwa. Pamięta pakiety internetowe TP i granie z kumplami w kafejkach internetowych. Obecnie newsman, tester oraz "ten od TikToka". Miłośnik ulepszania swojego desktopa, czochrania kotów, Mazdy MX-5 i aktywnego uprawiania sportu. Wyznawca filozofii xD.