Funkcja zapraszania do rozmowy grupowej WhatsApp za pośrednictwem specjalnego linku pełniącego funkcję autoryzacyjną wydaje się w teorii gwarantować wysoki poziom bezpieczeństwa rozmowy. Zwyczajowo linki takie przesyłane są bezpośrednio zapraszanym osobom za pomocą komunikatora i nie są przekazywane dalej. Problem pojawia się w sytuacji, kiedy link wpadnie w ręce niepowołanych osób. Osoby dołączające do konwersacji z miejsca widzą bowiem nie tylko wszystkich jej uczestników, ale także ich numery telefonów.
Skąd biorą się więc linki w Google? Winę za ten stan rzeczy ponosi nikt inny, jak użytkownicy komunikatora WhatsApp.
Przedstawiciel Facebooka i WhatsAppa, Alison Bonny tłumaczy w oświadczeniu wysłanym to The Verge, że „indeksowane przez Google linki były wcześniej umieszczane na publicznie dostępnych stronach internetowych, w związku z czym został zaindeksowane, podobnie jak wszystkie inne materiały w sieci umieszczone w podobnych miejscach”. Podkreślił on również, że „linki do prywatnych rozmów nigdy nie powinny być umieszczane na publicznie dostępnej stronie internetowej”.
Trudno odmówić racji powyższym wyjaśnieniom i nie wyciągnąć prostego wniosku: wiele osób korzystających z sieci zdaje się nie wiedzieć do końca jak działa Internet. Z jednej strony Google mogłoby zrobić wyjątek dla linków do prywatnych konwersacji i nie indeksować ich w wynikach wyszukiwania, ale… czy powinno tak robić?