Najnowszy raport niezależnej organizacji Freedom House zawiera przerażające dane. Okazuje się, że 40 z 65 badanych krajów „wprowadziło zaawansowane programy nadzoru mediów społecznościowych”. Najbardziej zniewolonym krajem pod względem dostępu do internetu zostały z kolei Chiny.
To jednak jedynie wierzchołek góry lodowej. Szokującym faktem jest, że 89 procent internautów (3 miliardy ludzi) objętych jest jakimś programem nadzoru. W raporcie znaleźć możemy także zupełnie nieoczywiste informacje pokroju istnienia w Iranie „armii ochotników złożonej z 42 000 osób, które monitorują treści w Internecie”. Podobna sytuacja ma miejsce w Chinach.
Źródło: Freedom House
Jako „wolne od cenzury” uplasowały się Stany Zjednoczone, lecz państwo to nie jest wolne od wad. Agencja rządowa Immigration and Customs Enforcement (ICE) podpisała podobno umowę z izraelską firmą zajmującą się cyberbezpieczeństwem Cellbrite. Owa spółka zajmuje się tworzeniem narzędzi umożliwiających łatwe hakowanie telefonów i przechwytywanie różnego rodzaju danych.
Co ciekawe, w 47 z 65 objętych badaniami państw doszło do aresztowania internautów za wypowiedzi polityczne, społeczne lub religijne, które nie spodobały się organom władzy. Czy nadal więc możemy mówić o Internecie jako „jedynym bastionie wolności na świecie”? Na to pytanie musicie odpowiedzieć sobie sami.
Pełne wyniki opisanego badania znajdziecie TUTAJ.
Źródło: Mashable