Walka z piractwem będzie skuteczniejsza. Nadchodzi rewolucja

Piotr MalinowskiSkomentuj
Walka z piractwem będzie skuteczniejsza. Nadchodzi rewolucja

Ogłoszono właśnie program, którego celem jest identyfikacja cyfrowych piratów na podstawie ich adresów IP, lecz bez potrzeby wysyłania stosownych ostrzeżeń przez dostawców usług internetowych. Mówimy więc o usprawnieniu procesu walki z nie do końca legalną dystrybucją treści. Osoby się nią parające mogą więc mieć poważne problemy, zwłaszcza jeśli przekazują na serwery sporo danych. Co to oznacza dla przeciętnych użytkowników?

Piractwo zacznie powoli wymierać?

Piractwo to kwestia, o której niejednokrotnie dawaliśmy Wam znać na naszym portalu. Nawet ostatnio zatrzymano na terenie Polski kilka osób związanych z popularnym serwisem. Wykrywanie pojedynczych przypadków nie rozwiąże rzecz jasna problemu – potrzebne są gruntowne zmiany lub udoskonalenia istniejących już systemów. Jak się okazuje, właśnie jesteśmy świadkami narodzin jednego z ciekawszych przedsięwzięć. O co dokładnie chodzi?

Holenderska grupa antypiracka BREIN zaprezentowała światu plan, którego realizacja ma ułatwić identyfikację piratów przesyłających duże pliki. Dotarcie do przestępców wykorzystujących BitTorrent jest bowiem dosyć trudne, gdyż odkrycie ich tożsamości wymaga zarówno czasu, jak i środków. Mało który dostawca usług internetowych chce pójść na taki układ, więc zaczęto myśleć o alternatywnym sposobie.

Wszystko zaczęło się pod koniec 2020 roku, kiedy to przedstawiciele BREIN stwierdzili, że wystarczy monitorowanie rojów serwerów BitTorrent, identyfikowanie IP oraz dopasowywanie adresów do lokalnych dostawców. Grupa antypiracka wysyłałaby im stosowne ostrzeżenia dotyczące konkretnych adresów, ich zadaniem byłoby natomiast dopasowanie klienta i przekazanie informacji ekspertom. Co jednak istotne, nie musieliby oni mieć wglądu w tożsamość osób, po prostu mogliby jeszcze skuteczniej monitorować aktywność domniemanego przestępcy oraz walczyć z nim od środka.

Niestety – największy dostawca usług internetowych (Ziggo) na terenie Holandii odmówił współpracy. Swoją decyzję argumentował ochroną prywatności. Członkowie BREIN zdecydowali się więc pozwać firmę w celu wymuszenia zgodności z programem i przekonania, że zakładany plan szanuje prywatność. Batalia sądowa przyniosła wiele interesujących szczegółów.

Piraci używający BitTorrent powinni mieć się na baczności / Źródło: Rainberry Company

Piractwo według obydwu stron jest złe, lecz dostawca powołał się RODO, czyli ogólne rozporządzenie UE o ochronie danych. Oczywiście grupa antypiracka też zdaje sobie z tego sprawę, więc zdążyła pozyskać pozwolenie od holenderskiego organu ochrony danych jeszcze przed rozpoczęciem realizacji całego przedsięwzięcia. Sąd stwierdził, że podobną zgodę musi uzyskać Ziggo – firma nie planowała jednak tego robić.

Dostawcy usług internetowych mają wątpliwości

Dlatego też BREIN złożył odwołanie, lecz bez większych rezultatów. Na rozwój wydarzeń trzeba było trochę poczekać. Wszystko ponownie ruszyło się w marcu 2023 roku. Zrezygnowano z odwoływania się do Sądu Najwyższego. Porzucono więc pierwotny plan. Zamiast tego działania będą podejmowane nieco bardziej agresywne.

Oznacza to, że przedstawiciele BREIN zaczną identyfikować głównych sprawców naruszeń i po prostu pociągać ich do odpowiedzialności. W razie potrzeby podane zostaną imię, nazwisko oraz dane adresowe pozyskane przez konkretnych dostawców usług. Cyfrowy pirat podpisze więc stosowne oświadczenia, gdzie złoży obietnicę dotyczącą powstrzymania się od wykonywania podobnych nielegalnych działań w przyszłości. Oprócz tego będzie musiał uiścić zwrot (pełny lub częściowy) kosztów oraz odszkodowanie za szkody poniesione przez np. właścicieli streamingów.

Oczywiście pośrednicy mogą odmówić podania nazwiska oraz adresu. W tym przypadku BREIN poniesie wszystkie koszty w celu uzyskania nakazu sądowego. Wtedy będzie próbował odzyskać te pieniądze. Możliwa jest więc współpraca, jeśli dostawcy się na to nie zgodzą – podjęte zostaną radykalne środki. To dobra wiadomość dla konsumentów, zła dla piratów.

Wszystko to będzie wymagać wielu poświęceń. Idealnym przykładem jest sprawa BREIN, kiedy to członkowie grupy oskarżyli abonenta Ziggo o oferowanie ponad 200 pirackich e-booków. Dostawca odmówił współpracy i nie podał danych osobistych subskrybenta. Skierowanie sprawy do sądu niestety nic nie dało. Złożono jednak apelację, gdzie udało się zagiąć argument „RODO nam nie pozwala”. Dlatego też wiele zależy od indywidualnych przypadków oraz skali przestępstwa.

Firma musi wykazać bowiem, że szkoda i bezprawność działania są wystarczająco wiarygodne. Poza tym BREIN musi udowodnić, że ma realny interes w uzyskaniu danych adresowych oraz zapewnić, iż nie ma innej opcji odzyskania danych. Trudno więc mówić o ogólnych zasadach działania nowego planu antypirackiego przedsięwzięcia.

Każdy przypadek będzie brany pod uwagę indywidualnie. Warto jednak mieć na uwadze, że mówimy o poważnym ostrzeżeniu dla wszystkich osób nielegalnie udostępniających treści. Piractwo będzie jeszcze skuteczniej ścigane, nawet przy uwzględnieniu surowych przepisów obowiązujących na terenie UE.

Źródło: TorrentFreak / Zdjęcie otwierające: pexels.com (@mateusz-dach-99805)

Udostępnij

Piotr MalinowskiDziennikarz z pasji i wykształcenia. Jest związany z popularnymi serwisami branżowymi, gdzie od siedmiu lat publikuje treści o nowych technologiach, gamingu oraz „ludziach internetu”. Fascynuje go wpływ influencer marketingu na społeczeństwo oraz szeroko pojęte przyczyny i skutki nierówności społecznych. Prywatnie fan powieści/filmów grozy, gier studia Piranha Bytes, podcastów kryminalnych, dobrej kawy oraz rowerowych wycieczek.