A może by tak zakazać korzystania ze smartfonów w polskich szkołach?

Maksym SłomskiSkomentuj
A może by tak zakazać korzystania ze smartfonów w polskich szkołach?
{reklama-artykul}
Smartfony zmieniły nie tylko oblicze świata, ale także nas samych. Użytkowanie tych urządzeń to przede wszystkim wygoda. Dają one łatwy dostęp do informacji i są sprzętem łączącym w sobie możliwości wielu różnych gadżetów sprzed lat. Smartfon to odtwarzacz mp3, aparat fotograficzny, kalkulator, książka i zawsze aktualna gazeta. Smartfon to jednak także poważne zagrożenie nie tylko dla zdrowia psychicznego, ale także fizycznego.

Po smartfony sięgają coraz młodsze dzieci. Niczym nowym nie są już przypadki kilkuletnich dzieciaków leczących się z uzależnienia od gier mobilnych lub smartfonów jako takich. Ze zjawiskami tego rodzaju walczą nie tylko wybrane placówki edukacyjne, ale nawet rządy państw. Premier Australii, Mark McGowan i Minister Edukacji Sue Ellery ogłosili jakiś czas temu, że w 2020 roku wprowadzony zostanie powszechny zakaz korzystania ze smartfonów, tabletów i smartwatchy we wszystkich szkołach w kraju – nie tylko podczas lekcji, ale także w trakcie przerw. Czy słusznie?

Zakaz korzystania ze smartfonów w polskich szkołach

W Polsce oczywiście nie obowiązuje obecnie prawo na wzór tego, które wejdzie w życie w Australii. Mimo to, niektóre szkoły wprowadziły zakaz korzystania ze smartfonów na lekcjach i poza nimi – pod zgodą jego egzekwowania muszą podpisywać się rodzice. Niektórzy nastolatkowie mówią o łamaniu praw człowieka i totalitaryzmie, ich opiekunowie i nauczyciele – o konieczności walki z uzależnieniem. Kto ma rację?

dziecko smartfon

Smartfony bywają wykorzystywane przez uczniów do nauki na przerwach w szkole. Jeśli ktoś robi notatki w formie cyfrowej, to na ekranie smartfonu może wyświetlić sobie krótką powtórkę „last minute” przed nadchodzącym sprawdzianem. Odpowiedź na trudne pytanie? Z pewnością widnieje gdzieś w Internecie. Trzeba coś policzyć? Z odsieczą przychodzi kalkulator – o ile nie jest zakazany. Nikt nie ma chyba jednak wątpliwości co do tego, że podstawowe zastosowania tych urządzeń w rękach młodzieży szkolnej są inne i mówienie, że to podstawowe narzędzie nauki jest bujdą na resorach. Codzienna porcja trollowania i zbierania atencji na mikroblogu na Wykopie, rozmowy z ziomkami na Messengerze, przejrzenie snapów od znajomych, parę swipe’ów w lewo i prawo na Tinderze, garść memów z 9Gaga i śmieszne filmiki z YouTube. Jednym słowem: da się bez tego żyć. Pytanie brzmi: czy państwo powinno ingerować w to, jak najmłodsi obywatele spędzają swój wolny czas w placówkach edukacyjnych?

A może w Polsce warto wprowadzić powszechny zakaz korzystania ze smartfonów w szkołach?

Przede wszystkim, eliminujemy w jakiejś części problem ściągania ze smartfonów na klasówkach, przynajmniej w teorii. W teorii, młodzież zaczyna też poświęcać więcej czasu na naukę, bo inaczej ich sytuacja może poważnie się skomplikować. Ewentualnie więcej kombinuje i pisze ściągi na papierze. Podczas pisania ściąg też się uczy (to działa, poważnie, koledzy mi mówili), więc… chłonie wiedzę.

edukacja

Naukowcy z całego świata biją na alarm, że nadmierne korzystanie ze smartfonów sprzyja powstawaniu wad postawy. Z czasem uczniom bez smartfonów w szkole prostują się kręgosłupy, niektórym poprawia się wzrok, jeszcze inni nie mają problemów z bolącym kciukami – same zalety. Smartfony mogą też negatywnie rzutować na zdrowie psychiczne. Częste przeglądanie Instagrama może prowadzić do depresji, wiedzieliście? To samo dotyczy Facebooka, Tindera i innych takich. Uczeń bez telefonu rzadziej sięga po media społecznościowe i w konsekwencji jest szczęśliwszy.

Zwolennicy zakazu twierdzą też, że uczniowie bez smartfonów na przerwach wchodzą ze sobą częściej (w teorii) w interakcje. Dzięki temu rozwijają swoje umiejętności interpersonalne, lepiej poznają rówieśników i z czasem dzięki temu uczą się lepiej funkcjonować w społeczeństwie.

A może jednak nie?

Obecne rozwiązanie, w których to dyrektorowie szkół i rodzice decydują o tym co jest najlepsze dla dzieci wydaje się sensowniejsze. Dlaczego bowiem to partia rządząca ma decydować o tym, co młodzież robi w ich czasie wolnym? Przepraszam bardzo, ale przerwa jest dla ucznia i w tym czasie powinien on móc robić dokładnie to, na co pozwala mu prawo, rodzice i statut szkoły. Rozumiem, że odgórny zakaz brzmi poważniej, ale czy państwo opiekuńcze nie stanie się wtedy nadopiekuńcze?

dziecko ze smartfonem zdjecie

Zbyt często korzystanie ze smartfonów wiąże się z określonym ryzykiem, którego przykłady przytaczałem wyżej. Czy jednak uczestnictwo w zajęciach wychowania fizycznego również nie jest obarczone ryzykiem? Tak jak WF usprawnia sprawność fizyczną i powinien znajdować się w siatce uczniowskich zajęć, tak samo korzystanie ze smartfonu może poszerzać horyzonty i zwiększać wiedzę o świecie. Być może w szkołach powinno się prowadzić zajęcia z tego jak efektywnie wykorzystywać smartfon do pozyskiwania wiedzy, zamiast wyrzucać je poza szkolne mury i udawać, że są całym złem tego świata?

Czy Waszym zdaniem powinno się wprowadzić taki odgórny zakaz, bo wszystkim wyjdzie on na dobre, czy może państwo nie powinno tak mocno ingerować w życie obywateli? Czy w Waszej szkole obowiązuje podobny zakaz? Jak się na niego zapatrujecie?

Udostępnij

Maksym SłomskiZ dziennikarstwem technologicznym związany od 2009 roku, z nowymi technologiami od dzieciństwa. Pamięta pakiety internetowe TP i granie z kumplami w kafejkach internetowych. Obecnie newsman, tester oraz "ten od TikToka". Miłośnik ulepszania swojego desktopa, czochrania kotów, Mazdy MX-5 i aktywnego uprawiania sportu. Wyznawca filozofii xD.