Malware w sieci elektrowni atomowej. Rząd przyznaje się do problemu

Maksym SłomskiSkomentuj
Malware w sieci elektrowni atomowej. Rząd przyznaje się do problemu
Jak zapewne się domyślacie, systemy zabezpieczeń elektrowni atomowych powinny być wzorem dla innych i być projektowane tak, aby nie mógł do nich uzyskać dostępu absolutnie nikt niepowołany. Które bowiem placówki powinny być otaczane wyjątkową opieką, skoro nie te, których awaria mogaby pochłonąć setki tysięcy istnień ludzkich? Praktyka pokazuje jednak, że z zabezpieczeniami różnie bywa. W sierpniu informowaliśmy Was o tym, że w elektrowni atomowej na Ukrainie ktoś wydobywał kryptowaluty, nielegalnie podłączając komputery do sieci. Tym razem znacznie groźniejsza „wpadka” miała miejsce w Indiach.

Indyjska Nuclear Power Corporation of India Limited przyznała się, że w systemie elektrowni atomowej Kudankulam znaleziono szkodliwe oprogramowanie, które prawdopodobnie zostało tam umieszczone przez północnokoreańskich hakerów. Dosłownie dzień wcześniej Hindusi informowali, że absolutnie żaden problem nie istnieje i atak nie miał miejsca. Rząd Indii ma ogromne szczęście w nieszczęściu, bowiem poza wykradzeniem kluczowych danych nie wyrządzono najprawdopodobniej żadnych innych szkód.

Analityk ds. zagrożeń Pukhraj Singh w rozmowie z serwisem Ars Technica nazwał malware mianem potencjalnego „casus beli”– termin w języku łacińskim oznacza powód do wojny. Napomniał przy tym, że elektrownia atomowa była drugim z celów hakerów, a pierwszego z nich nie powinien w tej chwili zdradzać.

Szkodliwym oprogramowaniem okazała się aplikacja wykrywana przez rosyjski antywirus Kaspersky jako Dtrack. Był już wcześniej wykorzystywany do podobnych ataków, których celem była kradzież poufnych danych. Dtrack dzieli fragmenty kodu z innym popularnym malware za stworzenie którego odpowiada grupa Lazarus sponsorowana przez rząd Korei Północnej. Co więcej, odmiana tego programu o nazwie ATMDtrack jest wykorzystywana w Indiach do kradzieży danych z sieci bankomatowych.

Hindusi mają kolosalne szczęście, że oprogramowanie nie dało napastnikom pełnego dostępu do kontroli nad siecią energetyczną kraju. Ba, dostęp do samego tylko systemu sterowania indyjskiej elektrowni atomowej mógłby skończyć się tragicznie, gdyby tylko napastnicy chcieli wyrządzić szkody.

Źródło: Arstechnica

Udostępnij

Maksym SłomskiZ dziennikarstwem technologicznym związany od 2009 roku, z nowymi technologiami od dzieciństwa. Pamięta pakiety internetowe TP i granie z kumplami w kafejkach internetowych. Obecnie newsman, tester oraz "ten od TikToka". Miłośnik ulepszania swojego desktopa, czochrania kotów, Mazdy MX-5 i aktywnego uprawiania sportu. Wyznawca filozofii xD.