Rząd Vanuatu odcięty od sieci
Vanuatu to malutki kraj wyspiarski o powierzchni 12 189 km2, rozsiany na 83 wyspach Nowych Hebrydów. Położony aż 800 km na północny zachód od Fidżi nie miesza się w żadne konflikty i jest naprawdę mocno odizolowany od świata zewnętrznego. Nie na tyle mocno, aby uniknąć ataków hakerskich.
Od początku listopada rząd Vanuatu jest nieaktywny w Internecie z powodu cyberataku. Szczegóły dotyczące charakteru ataku nadal nie są znane. Wiadomo tylko, że po miesiącu przywrócono zaledwie około 70 procent usług rządowych w cyberprzestrzeni. Nowo wybrani politycy Vanuatu zaczęli zauważać problemy z oficjalnymi systemami komputerowymi pierwszego dnia swojej kadencji, 6 listopada. Ostatecznie wszystkie rządowe usługi komputerowe zostały wyłączone.
Urzędnicy nie mogli uzyskać dostępu do rządowych kont e-mail, obywatele nie mogli odnowić praw jazdy ani płacić podatków poprzez systemy internetowe, a informacje medyczne online i inne dostępne w nagłych wypadkach stały się po prostu niedostępne. Wiele urzędów powróciło do ery w pełni analogowej.
Atak hakerski owiany tajemnicą
Politycy przyznali, że wykryto naruszenie połączonych systemów centralnych na początku listopada, ale nie powiedziano w tej sprawie niczego więcej. Dziennikarze z pobliskiej Australii, która wysłała specjalistów do pomocy w naprawie systemów, twierdzą, że incydent był atakiem ransomware. Rząd Vanuatu nie potwierdził jeszcze charakteru naruszenia. Być może powodem jest zakłopotanie związane z charakterem ataku. Nierzadko atak ransomware wiąże się z przejęciem kompromitujących na danych.
Jednym z powodów, dla których sądzi się, że może to być atak ransomware, jest to, że podobny incydent miał miejsce w hrabstwie Nowy Jork w Stanach Zjednoczonych na około miesiąc przed zamknięciem systemów rządowych Vanuatu.
Małe kraje, takie jak Vanuatu, są idealnymi celami cyberataków ze względu na brak zasobów do cyberochrony w porównaniu z większymi i bogatszymi państwami.
Źródło: NPR, zdj. tyt. Canva Pro