Co mają wspólnego takie lotniska, jak to w Dublinie, Londynie oraz w Stanach Zjednoczonych? Kilka z nich miało w ostatnich miesiącach problemy z dronami, które uziemiły ruch lotniczy oraz spowodowały solidne zagrożenie bezpieczeństwa. Porty lotnicze na całym świecie opracowują technologie, które mają zapobiec tego typu sytuacji w przeszłości – lotnisko w Dublinie chce być jednak prekursorem i przykładem dla innych.
Włodarze lotniska wpadli na ciekawy i jednocześnie prosty pomysł, który wykorzystuje zasoby ludzkie w celu pomagania na rzecz infrastruktury lotniczej. Sprawa rozbija się o obserwatorów i tak zwanych „spotterów”, którzy praktycznie każdego dnia robią zdjęcia oraz rejestrują materiały wideo w pobliżu wybranych lotnisk na całym świecie. Włodarze Dublin Airport proszą o „oczy otwarte” oraz zgłaszanie wszystkich widocznych i niepokojących incydentów. W tym celu rozdali oni specjalne ulotki, które trafiły do pasażerów oraz miłośników awiacji.
Rządzący lotniskiem poprosili także spotterów o to, aby robili oni zdjęcia dronom, które będą pojawiać się w okolicy lotniska – tego typu sytuacja ma uprościć śledztwo, które będzie toczyło się w przyszłości. Warto wspomnieć, że w grudniu lotnisko Gatwick zostało zamknięte na ponad 30 godzin w związku z dronami. Incydent spowodował anulowanie ponad 1000 lotów i dotknął 150 tysięcy pasażerów. To samo stało się w amerykańskim Newark w styczniu tego roku.
Lotniska muszą radzić sobie z problemem dronów, który wkrótce może jednak zostać skutecznie zniwelowany. Każdy sprzęt będzie musiał być przypisany do danego właściciela, a samo oprogramowanie statków nie będzie pozwalało na wykonywanie lotów w bliskiej odległości od lotniska. Oczywiście te wszystkie regulacje da się obejść.
Czy miłośnicy awiacji to dobry pomysł na rozprawienie się z dronami? To na pewno. W końcu dzięki paraliżom osoby lubiące przyglądać się samolotom będą musiały obejść się smakiem. A takiej sytuacji chyba nikt nie chce.
Źródło: Digital Trends