Microsoft wręcz błaga użytkowników, by korzystali z przeglądarki Edge

Piotr MalinowskiSkomentuj
Microsoft wręcz błaga użytkowników, by korzystali z przeglądarki Edge
Microsoft za wszelką cenę próbuje przekonać konsumentów, że przeglądarka Edge jest najlepsza. Byłaby to dosyć zrozumiała polityka, gdyby nie nachalność koncernu, z którą muszą mierzyć się wszyscy użytkownicy chcący skorzystać z innej tego typu usługi na urządzeniach z systemem Windows. Polityka ta zaczyna robić się już dosyć niesmaczna.

Microsoft Edge chce być jedyną przeglądarką na rynku

Przez kilka ostatnich lat mieliśmy do czynienia ze sporymi zawirowaniami jeśli chodzi o rynek przeglądarek internetowych. Prym oczywiście wciąż wiedzie Google Chrome, lecz internauci coraz chętniej zaczęli sięgać po niszowe propozycje – często wyróżniające się obecnością ciekawych funkcjonalności czy pełnego szyfrowania.

Na planszy pojawił się także Microsoft Edge stworzony na silniku Chromium. Program ten dosyć szybko zyskał w oczach wielu osób i zdaje się, że jego popularność z miesiąca na miesiąc rośnie. Jest to rzecz jasna powód do radości – występowanie konkurencji jest w tej branży niezwykle istotne. Użytkownicy nie lubią jednak, gdy ktoś próbuje ich zmusić do korzystania z konkretnej usługi. Tak się składa, iż – niestety – taką politykę prowadzi obecnie gigant z Redmond.

Związaną z tym historię opowiedział kilka dni temu Jon von Tetzchner, osoba odpowiedzialna za przeglądarkę Vivaldi (która swoją drogą nie tak dawno otrzymała ogromną aktualizację). Deweloper kupił sobie nowego laptopa i próbował zainstalować na nim swoją przeglądarkę, co wydaje się dosyć oczywistym zabiegiem. Do jej pobrania musiał jednak wykorzystać Microsoft Edge (usługa jest elementem systemu Windows 10) i jak się okazuje – aplikacja robiła wszystko, by przeszkodzić mu w zmianie.

Uruchomienie i wyszukanie frazy „Vivaldi” w Microsoft Bing poskutkowało wyświetleniem ogromnego baneru informującego, że „Nie ma potrzeby pobierania nowej przeglądarki. Microsoft rekomenduje używanie Edge ze względu na jej szybkość, bezpieczeństwo i nowoczesne doświadczenie przeglądania sieci, które może pomóc w zaoszczędzeniu czasu i pieniędzy”. Dopiero pod tym pojawił się oczekiwany wynik wyszukiwania – główna strona usługi Vivaldi.

microsoft edge nachalnosc 2Źródło: Vivaldi

Dosyć zabawna wydaje się w tym przypadku próba manipulacji poprzez użycie słów „nie ma potrzeby”. Brzmi to tak, jakby Microsoft za wszelką cenę nie chciał, by użytkownicy interesowali się innymi przeglądarkami, a co dopiero je pobierali i testowali różne funkcje. Mamy zostać przy Edge, koniec kropka.

Jazda bez trzymanki zaczyna się jednak dopiero po pobraniu innej usługi i podjęciu próby ustawienia jej jako domyślnej. Windows 10 spytał się dewelopera dwukrotnie o to czy naprawdę jest pewien swojej decyzji. Przy ostatniej próbie wyświetlony został komunikat „Zanim się przełączysz, spróbuj Microsoft Edge – jest to przeglądarka nowa, szybka i stworzona specjalnie dla systemu Windows 10”. Mało widoczna wydaje się wtedy opcja „Przełącz mimo wszystko”.

microsoft edge nachalnosc 3Źródło: Vivaldi

Uruchomienie przeglądarki Microsoft Edge po przejściu przez ten proces także nie należy do najprzyjemniejszych. Natychmiastowo pojawia się ogromne okno zachęcające do użycia „rekomendowanych ustawień przeglądarki”. Użytkownik ma dwie opcje, z których jedna to oczywiście wybranie rekomendowanych opcji w postaci ustawienia Edge jako domyślnej aplikacji.

Dodatkowo automatycznie otwiera się okno z ustawieniami, by zaoszczędzić cenny czas użytkownika. Rzecz jasna wszystko to można pominąć i wyłączyć usługę, lecz oczywiście należy zapomnieć o opcji jej usunięcia w standardowy sposób. Możliwość deinstalacji jest wyłączona. Nadal jednak istnieją sposoby na pozbycie się jej z komputera – w tym celu koniecznie sprawdźcie nasz poradnik na ten temat.

microsoft edge nachalnosc 4Źródło: Vivaldi

Jak widzicie, Microsoft obrał dosyć nachalną politykę i sprawia wrażenie zdesperowanego. Koncern nie chce, by użytkownicy korzystali z innych przeglądarek i na każdym kroku chce im to powiedzieć. Niedawno okazało się nawet, że system Windows 11 będzie pod tym względem jeszcze gorszy. Dlaczego tak jest?

Cóż, trudno to wyjaśnić. Microsoft nie miał do tej pory łatwego życia jeśli chodzi o ten rynek. Internet Explorer oraz poprzedni Edge były jedynie ciekawostką i obiektem żartów. Teraz się to nieco zmieniły i nowa usługa ma coraz pokaźniejsze grono zwolenników. Najwidoczniej gigant nie chce, by sytuacja z przeszłości znów się powtórzyła.

Chęć kontroli koncernu nad tym, co wybierają użytkownicy nie brzmi jednak najlepiej i może okazać się dosyć zdradliwa na dłuższą metę. Osiąganie swojego celu poprzez nachalność oraz niewłaściwe wykorzystanie swojej pozycji na rynku (Windows to bowiem najpopularniejszy system na rynku i raczej nigdy nie ulegnie to zmianie) nie wygląda jak przepis na sukces i co najważniejsze – nie jest do końca zgodne z przepisami antykonkurencyjnymi.

Zobaczymy.

Źródło: Vivaldi, wł. / Foto. Microsoft 

Udostępnij

Piotr MalinowskiDziennikarz z pasji i wykształcenia. Jest związany z popularnymi serwisami branżowymi, gdzie od siedmiu lat publikuje treści o nowych technologiach, gamingu oraz „ludziach internetu”. Fascynuje go wpływ influencer marketingu na społeczeństwo oraz szeroko pojęte przyczyny i skutki nierówności społecznych. Prywatnie fan powieści/filmów grozy, gier studia Piranha Bytes, podcastów kryminalnych, dobrej kawy oraz rowerowych wycieczek.