Warto jednak wytłumaczyć nieco zasadę działania tzw. osi czasu. Zgoda na zapisywanie lokalizacji skutkuje tworzeniem specjalnych wykresów. Pozwalają one na przypomnienie sobie, gdzie byliśmy danego dnia, tygodnia oraz miesiąca, a także ile przeszliśmy/przejechaliśmy kilometrów. O ile ta sekcja Map Google stanowi nie lada kontrowersję, to część użytkowników chętnie z niej korzysta – w tym ja.
Do tej pory z historii wyczytać mogliśmy jedynie coś w rodzaju – „odwiedziłeś kino”. Od lutego konsumenci zaczęli jednak zauważać, że przy znaczniku lokalizacji pojawia się ikona kalendarza z tytułem filmu, na którego seans się udaliśmy. Informacje o tym pochodzą rzecz jasna z harmonogramów udostępnianych publicznie przez placówki. Dopiero teraz nowość wdrażana jest u większego grona odbiorców.
Źródło: Android Police
Funkcjonalność może okazać się przydatna chociażby w przypadku osób niemających zwyczaju zapisywania obejrzanych filmów. Wtedy wejście do historii lokalizacji rozwiąże wszystkie problemy. Google zapewnia, iż informacja jest widoczna tylko dla nas – oczywiście są to jedynie słowa, w które nie każdy musi wierzyć.
Z nowości zapewne nie skorzysta obecnie nikt. Podczas pandemii koronawirusa SARS-CoV-2 zamknięte są wszystkie obiekty kulturowe – w tym kina.
Źródło: Android Police