Zamieszanie związane z nagrywaniem wypowiadanych przez nas słów chyba najmocniej dotknęło firmę Google. Na YouTube można znaleźć dziesiątki materiałów wideo, z których wynika, że po przeprowadzeniu ze znajomym rozmowy np. na temat bólu pleców, reklamy zaczną automatycznie ukazywać nam różne preparaty czy porady na temat likwidacji dolegliwości. Sam byłem kilka razy świadkiem takiej sytuacji i mogę rzec jedynie, iż nastały dziwne czasy.
WATCH: Head of @Instagram Adam @Mosseri sits down with @GayleKing for his first wide-ranging U.S. TV interview since taking over last year.
More on @CBSThisMorning Tuesday & Wednesday beginning 7 a.m. pic.twitter.com/4yUYkGqFeb
— CBS This Morning (@CBSThisMorning) 25 czerwca 2019
Ale spokojnie! Część z deweloperów twierdzi, że reklamy pojawiające się w aplikacji są jedynie dziełem przypadku. Tak uważa chociażby szef Instagrama, Adam Mosseri. W rozmowie na antenie CBS stwierdził, iż spoty pasujące treścią akurat do tego, o czym rozmawialiśmy ze znajomym są wynikiem „głupiego szczęścia”.
Instagram podobno nie podsłuchuje użytkowników i nie przygotowuje spersonalizowanych reklam w oparciu o nagrania z mikrofonu. Bardzo chciałoby się w to wierzyć i jeśli faktycznie tak jest – wielkie brawa. Jak jednak wiadomo – jeśli szef platformy kłamał, to prędzej czy później się o tym dowiemy.
Źródło: Mashable