Aplikacje tygodnia #8: Vibera chwile ulotne, nasłuch nocny, amerykańskie kino, pomoc klucznika i czyste powietrze

Lech OkonSkomentuj
Aplikacje tygodnia #8: Vibera chwile ulotne, nasłuch nocny, amerykańskie kino, pomoc klucznika i czyste powietrze
Witajcie w ósmej odsłonie zestawienia najciekawszych aplikacji ostatniego tygodnia. Co tydzień prezentujemy najgorętsze nowości, a także starsze, warte uwagi aplikacje, które mogliście przegapić w sklepie Google’a. Zapraszamy do lektury, komentowania i pobierania.

LastPass – bo bezpieczeństwo to podstawa

Cena: darmowy okres próbny, potem abonament / Rozmiar: ok. 27,5 MB / Android: zależnie od urządzenia

lastpass-1

Ile to już razy zapomnieliśmy hasła do jednej z dziesiątków witryn internetowych? A ci bardziej pechowi pewnie spotkali się z tajemniczym wyciekiem hasła i prymitywnymi zabawami w hakera? Na sklerozę nie jest rozwiązaniem ustanowienie takiego samego hasła na każdej stronie. Poza tym hasła warto często zmieniać, co jeszcze bardziej utrudnia połapanie się co należy wpisać w zagwiazdkowane pole. Powstało kilka menadżerów haseł, możliwość ich zapamiętywania i synchronizacji mają też przeglądarki. Gorzej jednak, jeśli zginie nam telefon i jego znalazca będzie miał pełen dostęp do haseł zsynchronizowanych przez mobilnego Chrome’a.

Na komputerze problem zarówno sklerozy, jak i bezpieczeństwa rozwiązałem za pomocą wtyczki LastPass. Wypełnia ona automatycznie dane do logowania na wszystkich zapamiętanych witrynach, wymagając przy tym od użytkownika jedynie jednorazowego podania hasła do sesji. Czyli „OstatniegoHasła”, które musimy pamiętać. Nasze dane na serwerze zaszyfrowane są przy tym 256-bitowym kluczem AES i PBKDF2 SHA256 i dostępu nie ma do nich nawet sam LastPass. Na komputerze działa to genialnie i jest bezpłatne, co jednak z urządzeniami mobilnymi? Pierwsze próby twórców LastPassa zaowocowały odrębną androidową przeglądarką i dodatkową opłatą abonamentową (12 dolarów rocznie).

Później stosowanie specjalnej przeglądarki stało się zbędne. Pojawiły się zarówno pluginy do mobilnych przeglądarek jak do Dolphina czy Firefoksa, jak i możliwość prostego wypełniania pól w innych aplikacjach, a na dodatek jest możliwość autoryzowania aplikacji odciskiem palca. LastPass dla Androida to zarówno dodatkowa przeglądarka internetowa, automatyczny wypełniacz haseł w kompatybilnych przeglądarkach, menadżer haseł i formularzy (z możliwością tworzenia profili), jak i szybki generator skomplikowanych haseł oraz narzędzie do oceniania jakości już ustanowionych przez nas zabezpieczeń. Obecnie trudno jest o większe bezpieczeństwo naszych haseł, notatek czy danych z karty kredytowej niż właśnie za pośrednictwem LastPassa.

lastpass-2


Netflix – wrota do mobilnej rozrywki

Cena: darmowy okres próbny, potem abonament / Rozmiar: ok. 54 MB / Android: zależnie od urządzenia

netflix-1

O tym, że Netflix zawitał w Polsce oficjalnymi ścieżkami zapewne doskonale już wiecie. Wcześniej oglądanie zasobów serwisu wymagało nieco wiedzy i kombinowania (nie było przy tym do końca legalne), teraz wystarczy podanie numeru karty kredytowej czy debetowej i już możemy zabrać się do oglądania filmów i seriali. Największy konkurent HBO GO w ciągu pierwszych 24 godzin dostępny był chyba na wszystkich popularnych platformach, od komputerów, przez Smart TV, smnartfony i tablety po konsole do gier. Aplikacja w wersji dla Androida w sklepie Google’a była praktycznie od zawsze, ale dla Polaków do tej pory była bezużyteczna. Jak sprawuje się teraz?

Przede wszystkim nie generuje problemów z logowaniem na kształt tych w HBO GO, gdzie zależnie od dostawcy usługi aplikacja otwiera webowe okno logowania np. do konta Cyfrowego Polsatu i… nie zawsze udaje się wrócić do programu czy też aplikacja wariuje twierdząc, że jednak nie zalogowaliśmy się. W Netfliksie takich irytujących chwil nie uświadczymy.

To, co rzuci nam się w oczy, to początkowa prośba o wybór profilu – każdy z domowników może mieć indywidualnie zapisywaną historię oglądania i na jej bazie tworzone propozycje innych tytułów. Nie zabrakło też pozbawionego przemocy trybu dziecięcego. Kolejna sprawa to język – w chwili publikacji tego tekstu, aplikacja wciąż była dostępna dla Polaków po angielsku. Jak już jednak „trąbiono” w wielu mediach, znaczną cześć seriali i cześć filmów obejrzeć możemy z polskimi napisami lub nawet z lektorem.

W oknie odtwarzania nie zabrakło skrótu do ustawień ścieżki dźwiękowej i napisów, przeglądu listy odcinków serialu, sterowania głośnością i działającego błyskawicznie suwaka postępu. Jest też znana wielu osobom ikonka udostępniania strumienia na innym urządzeniu. Chociaż aplikacja wykrywała początkowo Smart TV Samsunga, strumieniowanie kończyło się fiaskiem. Po pojawieniu się aplikacji w wersji na telewizor, telefon przestał z kolei tenże wykrywać. Bez najmniejszego problemu natomiast da się uruchomić treści wideo za pomocą przystawki Chromecast, która już w dniu premiery urządzenia wspierała Netfliksa. Jeśli nie mamy telewizora z możliwością instalowania aplikacji, kolejnym wyjściem jest podłączenie telefonu przewodem HDMI lub przez Screen Mirroring (Miracast). HBO GO takie próby blokuje – dostajemy czarny ekran, Netflix nie robi problemów. Nawiasem mówiąc, tyle szczęścia, że polskie HBO GO niedawno dorobiło się wsparcia dla Chromecasta, bo jego aplikacja do tej pory miała dłuższą listę wad niż zalet.

Po pierwszych dniach korzystania z Netfliksa w wersji mobilnej, w tym na leciwym już Galaxy Beam (768 MB pamięci RAM, dwa rdzenie Cortex-A9) śmiało mogę powiedzieć, że do czynienia mamy z jedną z najwydajniejszych aplikacji do strumieniowania filmów. Płynne są nie tylko nagrania, ale i wszelkie operacje wykonywane na nich, jak zmiana ścieżki dźwiękowej czy przełączenie obrazu na Chromecasta. Właśnie tak to powinno wyglądać. O ile cena i polskojęzyczne zasoby Netfliksa nie są póki co zachęcające, o tyle już do jakości aplikacji trudno się przyczepić. Pierwszy miesiąc korzystania z usługi jest darmowy – testuję więc Netfliksa z dziką przyjemnością.

netflix-2


Jakość powietrza w Polsce – łapiąc oddech

Cena: 0 zł / Rozmiar: 34 MB / Android 4.1 lub nowszy

jakosc-powietrza-w-polsce-1

Jakość powietrza w Polsce to aplikacja Głównego Inspektoratu Ochrony Środowiska, która prezentuje bieżące dane z automatycznych stacji pomiarowych rozmieszczonych w całej Polsce. Za pomocą programu sprawdzić możemy aktualne stężenia pyłów PM10 i PM2,5, dwutlenku siarki (SO2), dwutlenku azotu (NO2), tlenku węgla (CO), benzenu (C6H6) i ozonu (O3) zarówno na mapie kraju, jak i w otoczeniu konkretnych stacji pomiarowych.

Zostaniemy automatycznie poinformowani w razie jakby w naszej okolicy, któreś z pomiarów były alarmujące. Nie zabrakło też szczegółowego przewodnika po poszczególnych wskaźnikach określających jakość powietrza, jak i przejrzyście zaprezentowanej legendy zastosowanych oznaczeń kolorystycznych. Twórcy przygotowali do tego zakładkę z aktualnościami i wyszukiwarkę stacji z historycznymi danymi w formie wykresu oraz zmianami stężeń godzina po godzinie.

Trzeba przyznać, że zarówno pod względem kompletności, jak i przyjazności interfejsu twórcy zdali egzamin. Nie pogardziłbym jedynie dodatkowym widżetem z możliwością ustanowienia interwału odświeżania informacji na nim. Aplikacja jest prawdziwą gratką zarówno dla osób planujących urlopowy wyjazd, jak i dla tych, którzy nie chcą narażać się na zanieczyszczenia w dużych miastach.

jakosc-powietrza-w-polsce-2


Viber Wink – gdy Viber staje się Snapchatem

Cena: 0 zł / Rozmiar: 5,3 MB / Android 4.0 lub nowszy

Viber-Wink-1

Nie oszukujmy się, pomysł automatycznie wygasających wiadomości, to nie dzieło Vibera. Natomiast sposób wykonania aplikacji i olbrzymie doświadczenie Vibera w branży komunikatorów sprawiły, że Wink pod wieloma względami pokonuje protoplastę tego rozwiązania, czyli stale zyskującego na popularności Snapchata.

Wiadomości mogą mieć ważność 1, 3, 7, 10 sekund lub być pozbawione limitu. Nie zabrakło możliwości przesyłania zdjęć, krótkich filmów, animowanych naklejek, własnych rysunków czy plików z galerii. Są też rzecz jasna filtry dla zdjęć, przy czym niewątpliwą zaletą Winka jest odczuwalnie wyższa jakość zdjęć niż tych ze Snapchata.

Jak zacząć zabawę z Winkiem? No cóż, program zależny jest póki co od Vibera i musimy mieć zainstalowane w telefonie obie aplikacje. Wink korzysta z naszych kontaktów pobranych z Vibera i co ciekawe, nie dostajemy odrębnych czatów w dwóch programach – wszelkie nasze produkcje i otrzymane wiadomości dostępne są też w Viberze.

Po dodatkową opinię udałem się do koleżanki – ekspertki w temacie Snapchata, od niego wręcz uzależnionej. W jej ocenie aplikacja od Vibera jest zdecydowanie lepsza i ma ciekawsze filtry. Puenta była jednak przewidywalna – szkoda tylko, że tak niewielu znajomych korzysta z Vibera.

Viber-Wink-2


Sleep Talk Recorder – na nocne majaki

Cena: 0 zł / Rozmiar: 3,1 MB / Android 4.0.3 lub nowszy

sleep-talk-recorder-1

Póki mieszkamy sami, chrapanie czy mówienie przez sen nie jest żadnym problemem. Ba, nie jesteśmy nawet świadomi, że jakiekolwiek dźwięku w czasie snu wydajemy. Kiedyś jednak zdarzają się te dziwne sytuacje, gdy druga połówka lub znajomi rozliczają nas z nocnego hałasowania. Oczywiście będziemy szli w zaparte – Chrapię? Ależ skąd! – gdy jednak opowieści robi się coraz więcej z pomocą przychodzi Sleep Talk Recorder.

Maleńka aplikacja pozwala skalibrować poziom szumu otoczenia, a następnie gdy położymy się spać rejestruje wszelkie głośniejsze od szumu aktywności. A w nocy wydarzyć może się naprawdę wiele… Użytkownicy aplikacji z całego świata dosyć chętnie dzielą się swoimi nagraniami (w bazie jest ponad 100 tys. plików). Możemy przeglądać je wszystkie lub posortowane według popularności.

Jak nietrudno się domyślić, wygrywają głównie różnego rodzaju… pierdnięcia. Nie brakuje jednak też obłędnych tekstów wypowiadanych przez zaspane osoby, jak nawoływania zapłakanej dziewczyny, że chce być ziemniakiem. Niezależnie od celu wykorzystania aplikacji, STR warto pobrać – czy to dla zabawy, czy dla udowodnienia, że mamy prawdziwie kamienny sen :-).

sleep-talk-recorder-2
 

To już wszystkie nasze cotygodniowe propozycje. Jeżeli znasz nowości, o których powinniśmy napisać – koniecznie daj znać w komentarzu!

 

Udostępnij

Lech Okon