Nie umiem znaleźć choćby jednego powodu, by korzystać z YouTube Music

Maksym SłomskiSkomentuj
Nie umiem znaleźć choćby jednego powodu, by korzystać z YouTube Music
{reklama-artykul}
Istnieje taki całkiem brzydki dowcip mówiący o tym, że mężczyzna rozpoznaje tylko trzy rodzaje kolorów. Nie wypada mi go przytaczać, ale na pewno go znacie. Usługi Google dzielą się z kolei zasadniczo na dwa rodzaje: świetne lub nijakie. Do drugiej grupy bez mrugnięcia okiem każdy z nas zaliczy zapewne choćby serwis Google+. Ja zaliczam do nich również założony 12 listopada 2015 roku YouTube Music, który z wielką łaską gigant wprowadził do Polski w maju bieżącego roku.

I w ogóle nie potrafię zrozumieć dla kogo i po co.

Przypominam, że YouTube Music to usługa streamingowa, która pozwala korzystać z zasobów YouTube bez ograniczeń oraz uzyskać dostęp do oficjalnych albumów, singli, coverów oraz nagrań z koncertów. Dopiero po kupieniu pakietu Premium YouTube Music umożliwia odtwarzanie utworów w tle i bez reklam, a także pozwala na pobieranie muzyki i teledysków w taki sposób, by móc odtwarzać je online. Taka przyjemność kosztuje 19,99 złotych miesięcznie i nie mam pojęcia dlaczego ktokolwiek miałby wybrać właśnie taką usługę kosztem Spotify lub Tidala.

No właśnie, YouTube Music weszło na rynek w momencie, w którym swoje ugruntowane pozycje miało już Apple Music oraz wspomniane wyżej Spotify i Tidal. Nie wydaje mi się, żeby ktokolwiek miał rezygnować ze swoich przyzwyczajeń i przesiadać się na YouTube Music. To w zasadzie pierwszy zarzut, choć wcale nie główny. Ale zaraz, przecież Google może oferować po prostu coś lepszego, prawda? Może, ale nie oferuje.

youtube music premium 1

Moim pierwszym zarzutem jest wątpliwa jakość muzyki. Nie jestem audiofilem korzystającym z kabli o „wysokiej rozdzielczości” kosztujących 20 000 złotych za metr i obszywanych futrem bobra. Mam przeciętną kartę muzyczną, niezłe budżetowe słuchawki i… tyle. Słyszę jednak różnicę pomiędzy Spotify i YouTube Music, nie mówiąc już o różnicy pomiędzy Tidalem Hi-Fi i YouTube Music, którą usłyszy nawet osoba, której słoń delikatnie nadepnął na ucho.

Brak aplikacji desktopowej to również pewnego rodzaju kuriozum. Można oczywiście mówić, że przecież każdy korzysta z YouTube w przeglądarce, ale ile osób – poza posiadaczami Chromebooków – korzysta z webowego Spotify? Dedykowana aplikacja jest po prostu wygodniejsza, niż otwieranie kolejnej karty przeglądarki. Aplikacją można sterować wygodnie z poziomu przycisków multimedialnych na klawiaturze – przeglądarką po jej zminimalizowaniu niekoniecznie.

youtube music premium 2

Wielkim atutem mogłyby być nagrania wideo, ale te przecież mamy i tak udostępnione w serwisie YouTube, więc nie widzę absolutnie żadnego powodu dla tego, by specjalnie dla nich korzystać z YouTube Music Premium. Nie powiecie mi chyba, że ktokolwiek kupi usługę po to, by oglądać teledyski offline?

Dla niektórych argumentem dla zakupu YouTube Music Premium może być możliwość korzystania z YouTube bez reklam, ale z tymi świetnie radzi sobie chociażby wtyczka uBlock.

Nie wiem jak Wy, ale ja po prostu nie widzę sensu przesiadki na usługę YouTube Music. Podsumowując: przeciwko przemawiają kiepska jakość dźwięku, brak przyjaznej aplikacji desktopowej i brak realnej przewagi usługi nad tym, co oferuje konkurencja.

A może ktoś z Was korzysta ze YouTube Music Premium i uważa, że warto?

Źródło: inf. własna

Udostępnij

Maksym SłomskiZ dziennikarstwem technologicznym związany od 2009 roku, z nowymi technologiami od dzieciństwa. Pamięta pakiety internetowe TP i granie z kumplami w kafejkach internetowych. Obecnie newsman, tester oraz "ten od TikToka". Miłośnik ulepszania swojego desktopa, czochrania kotów, Mazdy MX-5 i aktywnego uprawiania sportu. Wyznawca filozofii xD.