YouTube zalegalizował fake newsy. Policzek w twarz wymierzony obrońcom prawdy

Piotr MalinowskiSkomentuj
YouTube zalegalizował fake newsy. Policzek w twarz wymierzony obrońcom prawdy

YouTube wprowadził znaczące zmiany do zasad dotyczących dezinformacji wyborczej. Platforma przestanie usuwać materiały prezentujące fałszywe stwierdzenia na temat poszczególnych elekcji. Jako powód podjęcia takiej decyzji podano chęć zwiększenia szansy na otwartą debatę odnośnie do idei politycznych, nawet tych bardzo kontrowersyjnych. Można więc stwierdzić, iż serwis właśnie zalegalizował fake newsy, co nieco kłóci się z jego dotychczasowym podejściem. Przyjrzyjmy się sprawie nieco bliżej.

 

YouTube daje użytkownikom większą swobodę

 
Ludzie o określonych poglądach lubią powtarzać, iż wolność słowa na YouTube praktycznie nie istnieje. Zazwyczaj takie głosy pojawiają się w momencie zdjęcia materiałów ukazujących treści sprzeczne z nauką oraz promujące nienawiść/przemoc wobec konkretnych grup społecznych. Do tej pory platforma od Google miała restrykcyjne podejście do tego typu sytuacji i kurczowo trzymała się zasady, według której dezinformacja to zło wcielone. Ostatnio jednak coś się zmieniło.

Jak możemy wyczytać na oficjalnym blogu serwisu: „zdolność do otwartej debaty na temat idei politycznych, nawet tych kontrowersyjnych lub opartych na obalonych założeniach, jest podstawą funkcjonowania demokratycznego społeczeństwa – zwłaszcza w środku sezonu wyborczego”. Gryzie się to z polityką przyjętą w 2020 roku, która zabraniała użytkownikom publikowanie filmików rozpowszechniających fałszywe doniesienia na temat uczciwości wyborów na terenie Stanów Zjednoczonych – od tamtego czasu pozbyto się tysięcy klipów.

Oczywiście algorytm nie był idealny i często polecał internautom klipy kwestionujące wyniki głośnej elekcji. YouTube spotkał się wtedy z ogromną krytyką, gdyż dawał sygnał, że przegrywa batalię z fake newsami. Od pewnego czasu mamy jednak do czynienia z łagodzeniem zasad, co można dostrzec chociażby po zniesieniu ograniczeń nałożonych swego czasu na kanał Donalda Trumpa.

Teraz jednak serwis przeszedł samego siebie, gdyż:

W obecnym środowisku stwierdzamy, że chociaż usunięcie tych treści ogranicza niektóre dezinformacje, może również mieć niezamierzony efekt ograniczenia wypowiedzi politycznych bez znaczącego zmniejszenia ryzyka przemocy lub innych szkód w świecie rzeczywistym. Podobnie jak w przypadku każdej aktualizacji naszych zasad, starannie rozważyliśmy tę aktualizację.

Od teraz można więc publikować materiały „wspierające fałszywe twierdzenia, że powszechne oszustwa, błędy lub usterki miały miejsce w wyborach prezydenckich w 2020 roku i we wszystkich poprzednich na terenie Stanów Zjednoczonych”. Legalne więc stały się fake newsy, co brzmi dla mnie bardzo absurdalnie – choć wiem, że nie mam na tę decyzję wpływu, więc pozostaje mi wzruszyć ramionami.

Moderacja serwisu wciąż jednak będzie egzekwować zasady uniemożliwiające użytkownikom zniechęcanie innych do udziału w wyborach. Podjęte zostaną także kroki przeciwko materiałom, gdzie pojawia się szansa na wprowadzenie w błąd odnośnie do czasu, miejsca bądź wymagań dotyczących głosowania. Ponadto wciąż wyświetlane będą filmiki z „wiarygodnych źródeł”.

Co z tego, skoro właśnie przybito piątkę z dezinformacją? Kpina.

Źrodło: The Verge, YouTube / Zdjęcie otwierające: pexels.com, Google

Udostępnij

Piotr MalinowskiDziennikarz z pasji i wykształcenia. Jest związany z popularnymi serwisami branżowymi, gdzie od siedmiu lat publikuje treści o nowych technologiach, gamingu oraz „ludziach internetu”. Fascynuje go wpływ influencer marketingu na społeczeństwo oraz szeroko pojęte przyczyny i skutki nierówności społecznych. Prywatnie fan powieści/filmów grozy, gier studia Piranha Bytes, podcastów kryminalnych, dobrej kawy oraz rowerowych wycieczek.