Ojciec chwali się, że jego 13-letni syn nie ma smartfona. Uważam to za skończoną głupotę

Piotr MalinowskiSkomentuj
Ojciec chwali się, że jego 13-letni syn nie ma smartfona. Uważam to za skończoną głupotę

Mirek Burnejko to dosyć popularny w naszym kraju biznesmen, właściciel wielu firm i twórca treści edukacyjnych na temat zarabiania pieniędzy. Jest również ojcem, o czym można dowiedzieć się chociażby poprzez obejrzenie jego filmików na TikToku – jak się jednak okazuje, swojemu nastoletniemu synowi nie pozwala odwiedzać mediów społecznościowych. Nie kupił mu nawet smartfona, czym postanowił się pochwalić poprzez publikację dosyć kontrowersyjnego wpisu, który według mnie zawiera mnóstwo przestarzałych i szkodliwych poglądów.

Smartfon dla 13-latka – dobry pomysł?

Technologia to miecz obusieczny – ma ona swoje dobre, jak i złe strony. Zdrowe podejścia do przeróżnych kwestii jest więc bardzo ważne, lecz problem pojawia się w momencie zachwalania skrajnych poglądów, nieważne czy chodzi o politykę czy cyfrową rozrywkę. Dlatego też jestem przeciwnikiem podejścia „nie ma smartfona, nie ma problemu” – według mnie jest to urządzenie wręcz niezbędne w XXI wieku i jego brak wiąże się z pewnego rodzaju wykluczeniem społecznym. Nie, nie mówię tu o braku możliwości opublikowania postu na Instagramie czy przejrzenia TikToka podczas czekania na autobus.

Najpierw jednak prześledźmy post opublikowany na portalu LinkedIn, gdzie pan Mirek zamieścił zdjęcie telefonu Nokia 105 2019, którego właścicielem jest… jego 13-letni syn. Wpis został napisany w dosyć charakterystyczny dla „ludzi sukcesu” wyolbrzymiony sposób i nawet jeśli jego celem jest wywołanie konkretnych emocji oraz zasięgów, to i tak chciałbym zająć się nim na poważnie. Po przeczytaniu dwóch pierwszych zdań zdążyłem już bowiem przewrócić oczami: „Oto telefon mojego syna (13 lat). Wszyscy jego znajomi mają smartfony”. Trudno żeby było inaczej i zaniżanie wartości osób posiadających smartfony jest po prostu nie na miejscu – nieważne czy intencjonalnie bądź nie.

smartfon dziecko korzystanie 2Źródło: LinkedIn (Mirek Burnejko)

 

Biznesmen twierdzi, że posiadanie takiego urządzenia ma pomóc w budowaniu lepszej przyszłości dla jego syna – argumentuje to w trzech punktach, których nazwy też są niczego sobie. Wywód zaczyna się od ochrony przed mediami społecznościowymi. Mirek twierdzi, że zna dorosłe osoby spędzające godziny na oglądaniu niezbyt wartościowych treści na TikToku oraz Instagramie i zadaje kluczowe pytanie: „Jeżeli dorośli nie mogą się odkleić, to jakim cudem mają to robić dzieci?”. Cóż, tutaj został do skrajnego minimum uproszczony temat uzależnienia i zdrowego korzystania z technologii.

Przede wszystkim warto zaznaczyć, iż większość usług posiada obecnie kontrolę rodzicielską oraz opcje pomagające w ograniczeniu czasu spędzanego na różnych platformach. Okej, wiadomo jak to się sprawdza w praktyce, ale mówimy o narzędziach stanowiących wyłącznie pomoc dla opiekunów osób nieletnich. Jeśli rodzice nie przyłożą się do odpowiedniego wychowania i edukacji dzieci jeśli chodzi o przemyślane korzystanie z mediów społecznościowych, to żadne zewnętrzne ograniczenia nie zdadzą egzaminu. Zabieranie dziecku możliwości korzystania z technologicznych dobroci nie jest dobre i moim zdaniem może wywołać sporo niepożądanych skutków.

Oczywiście, social media nie są miejscami idealnymi i potrafią negatywnie wpłynąć na zdrowie psychiczne. Teza wysunięta przez właściciela firmy Transparent World jest jednak dosyć jednoznaczna i głosi, że media społecznościowe to zło pełne niebezpiecznych i głupich materiałów. Nie zgadzam się z tym – duży wpływ ma też podejście człowieka do tematu oraz edukacja w zakresie prawidłowego korzystania z TikToka czy Instagrama. Co jednak warto podkreślić, biznesmen twierdzi, że jego syn ma w domu dostęp do komputera, iPada i bez problemu może spędzać nieco czasu na przeglądaniu „głupot” czy graniu w gry ze znajomymi. Nie ma jednak mowy o robieniu tego poza domem, wtedy jedynym rozwiązaniem jest uruchomienie Węża na starej Nokii – inne zabawy mają „obniżać wartość człowieka”. Przejdźmy do drugiego punktu.

Został on nazwany „BUDOWA PEWNOŚCI SIEBIE” i Burnejko krytykuje tam budowanie swojej wartości wyłącznie na bazie rzeczy materialnych, z czym się stuprocentowo zgadzam! Nasilony przez kapitalizm konsumpcjonizm sprawił, że nieznaczące nic przedmioty zaczęły wpływać na mylne postrzeganie istoty człowieka, co jest zjawiskiem niezwykle szkodliwym. Tutaj muszę autora postu pochwalić, gdyż głoszone przez niego poglądy zdają się być spójne z kreowanym w social media wizerunkiem – na jego Instagramie nie znajdziemy zbyt wielu zdjęć promujących materialne bogactwo.

Druga część tej wypowiedzi sugeruje, że posiadanie drogiego telefonu (w domyśle iPhone’a) jest przez wiele osób uważane jako wyznacznik statusu społecznego. Wydaje mi się, że ostatnio myślenie w ten sposób się nieco zmieniło – nawet wśród nastolatków. Przynajmniej nie przypominam sobie sytuacji krytykowania kogokolwiek za posiadanie smartfona za mniej niż 4000 zł – choć nie neguję tego, iż do takich absurdalnych wydarzeń może gdzieś w Polsce dochodzić. Dzieciaki bywają natomiast okrutne i jestem sobie w stanie wyobrazić prześmiewcze uśmiechy kolegów syna Mirka, gdy na przerwie w szkole wyciąga z kieszeni Nokię 105 – choć mam nadzieję, że nie dochodzi do takich incydentów.

Nie do końca jednak jestem w stanie uzasadnić używanie określanie „pewność siebie” w kontekście zmuszania swojego syna do korzystania z klasycznego telefonu. Jeśli wpis sugeruje konieczność posiadania drogiego smartfona, to równie dobrze dziecko mogłoby nosić w kieszeni tańszy model pozwalający na wykonywanie znacznie szerszego zakresu akcji niż dzwonienie czy wysyłanie SMS-ów. Opieranie swojej argumentacji na „kup sobie coś czego nikt już nie używa i zobacz ilu masz wokół siebie prawdziwych przyjaciół” jest dosyć płytkie i nie wnosi absolutnie nic do dyskusji na temat negatywnego wpływu smartfonów na nieletnich.

Trzeci punkt jest dla mnie prawdziwym kuriozum i ponownie sprowadza całą rozmowę do „smartfon pozwala tylko na przeglądanie głupich treści”. Mirek twierdzi, że pozbawienie dziecka telefonu podczas podróży sprawia, iż staje się ono o wiele bardziej ciekawe świata, a nawet… patrzy przez okno i odkrywa nowe miejsca! Pozwólcie, że wyrażę swoje niezadowolenie na swoim przykładzie, bo tak chyba będzie najłatwiej.

Podróże są dla mnie niezwykle ekscytujące i nie wyobrażam sobie robić tego bez wykorzystania smartfona. Dlaczego? Jeśli zobaczę ciekawy budynek, to mogę szybko zobaczyć czym dokładnie jest na Mapach Google i potem wyszukać szczegóły na jego temat. Dzięki temu jestem bardziej świadomy tego, co mnie w danym mieście otacza – dzięki temu przebywanie w konkretnej lokalizacji wydaje o wiele ciekawsze i mogę stwierdzić coś więcej niż „o, fajny budynek”. Podobnie mam z restauracjami oraz innymi lokalnymi miejscówkami – wyszukanie ich w internecie pozwala mi przede wszystkim zaoszczędzić czas, który spędziłbym na chodzeniu w kółko i irytowaniu się, że tracę cenne minuty na szukanie przypadkowych lokacji wydających mi się w porządku.

Może to tylko moje zdanie, ale smartfon pozwala mi poznawać świat w stopniu o wiele głębszym niż gdyby tego smartfona mnie pozbawiono. Nie siedzę non stop w ekranie, technologia stanowi po prostu świetną pomoc w chłonięciu danego miejsca. Jeśli dzieci autora postu nie są w stanie zrobić, to chyba nie telefon jest problemem, a odpowiednie podejście oraz umiejętność zaciekawienia dziecka otaczającym go światem.

 

Wiecie co jest w tym wszystkim najśmieszniejsze? Moją krytykę wyprzedzili już internauci, którzy wyśmiali podejście Mirka i podali masę ciekawych argumentów. Biznesmen więc stwierdził, że chyba nie do końca ma rację i… postanowił zakupić swojemu 13-letniemu synowi smartfona. Finał tej sprawy jest jeszcze bardziej kuriozalny, bo tak naprawdę jest przeciwieństwem poglądów, których tak kurczowo trzymał się Burnejko. Na Twitterze stwierdził, że: „Mój ostatni wpis o telefonie wywołał wiele skrajnych emocji, ale też dał mi ciekawe punkty widzenia, które zastanawiają mnie nad moją decyzją”. No cóż, najwyraźniej przedsiębiorca nagle stał się gotowy na przekazanie swojemu dziecka kawałka technologii.

Nie zrozumcie mnie źle, uważam że smartfon powinien trafiać do dzieci dopiero wtedy, gdy osiągną odpowiedni wiek. Potem w geście rodziców leży nauka obsługi tego sprzętu i pokazanie, iż można za jego pomocą robić wiele ciekawych rzeczy. Nie znam syna Mirka, ale 13-latek zapewne należy już do bardziej świadomego grona osób i zmuszanie go do wychodzenia z domu wyłącznie z Nokią w kieszeni jest niezbyt dobrym rozwiązaniem. Mapy, możliwość wyszukania ważnych informacji czy sprawdzenia istotnych zagadnień – to podstawowe funkcje, do których dostęp nie powinien być ograniczany.

Kluczem jest oswajanie swoich pociech z technologią w odpowiednim przedziale czasowym i w świadomy sposób.

Źródło: Twitter, LinkedIn, wł.

Udostępnij

Piotr MalinowskiDziennikarz z pasji i wykształcenia. Jest związany z popularnymi serwisami branżowymi, gdzie od siedmiu lat publikuje treści o nowych technologiach, gamingu oraz „ludziach internetu”. Fascynuje go wpływ influencer marketingu na społeczeństwo oraz szeroko pojęte przyczyny i skutki nierówności społecznych. Prywatnie fan powieści/filmów grozy, gier studia Piranha Bytes, podcastów kryminalnych, dobrej kawy oraz rowerowych wycieczek.