Bruce Willis jednak nie sprzedał swojej twarzy. Zdementowano ostatnie plotki

Piotr MalinowskiSkomentuj
Bruce Willis jednak nie sprzedał swojej twarzy. Zdementowano ostatnie plotki
Bruce Willis – a raczej jego przedstawiciele – zdementował ostatnie plotki na temat rzekomej sprzedaży swojego wizerunku firmie zajmującej się technologią deepfake. Aktor współpracował z nią wyłącznie przy jednym projekcie, lecz żadna długoterminowa umowa nie została podpisana. Przyjrzyjmy się szczegółom tej sytuacji.

Bruce Willis jest – na razie – wyłącznym posiadaczem swojego wizerunku

Redakcja portalu The Telegraph zdecydowała się niedawno na przygotowanie wpisu informującego, że Bruce Willis stał się pierwszym w historii aktorem, który odsprzedał swoje cyfrowe podobieństwo w celu wykorzystania go w materiałach wideo. Prawa do wizerunku mężczyzny miała zyskać firma Deepcake. Ta współpracowała z nim już w 2021 roku, kiedy to znana twarz pojawiła się (za sprawą technologii deepfake) w reklamie rosyjskiej sieci telekomunikacyjnej MegaFon.

Okazuje się, że informacja okazała się nieprawdziwa. Przedstawiciel aktora skontaktował się z serwisem Yahoo Entertainment w celu sprostowania niedawno zaistniałego nieporozumienia. Przekazał on, że współpraca Bruce’a Willisa z firmą Deepcake obejmowała wyłącznie jedną kampanię reklamową składającą się na 15 epizodów. Widzowie mogli w niej zaobserwować sceny ze Szklanej Pułapki oraz Piątego Elementu – twarz gwiazdy została tam jednak „wszczepiona” cyfrowo.


Nie podpisano więc żadnej długoterminowej umowy
, która wiązałaby się ze sprzedażą wizerunku aktora. Mieliśmy więc do czynienia z plotką – sami przyczyniliśmy się do jej rozpowszechnienia, za co oczywiście przepraszamy. Media podłapały temat również z powodu zaburzenia mowy, na które cierpi Bruce Willis. Jego kariera wisi z tego powodu na włosku, więc sprzedaż „twarzy” w celu zapewnienia sobie stałego dochodu była dosyć logiczną wymówką i argumentem przekazanym przez m.in. The Telegraph.

Wykorzystanie technologii deepfake w produkcjach wideo staje się jednak coraz powszechniejsze. Chyba najgłośniej zrobiło się o tym w kontekście serii filmów Gwiezdne Wojny, gdzie pośmiertnie użyto wizerunki niektórych aktorów. Mowa tu o m.in. Carrie Fisher. Można spodziewać się, że w przeciągu nadchodzących lat tego typu zabiegi staną się coraz powszechniejszą praktyką.

Deepfake wydaje się bowiem coraz bardziej zaawansowanym narzędziem i coraz trudniej – szczególnie przeciętnemu widzowi – odróżnić prawdziwego aktora od tego z nałożonym wizerunkiem innej osoby. Otwiera to wiele nowych ścieżek w zakresie kinematografii, lecz przy okazji stawia przeróżne wyzwania, na które zapewne jako ludzkość nie jesteśmy jeszcze do końca gotowi.

Źródło: Yahoo Entertainment

Udostępnij

Piotr MalinowskiDziennikarz z pasji i wykształcenia. Jest związany z popularnymi serwisami branżowymi, gdzie od siedmiu lat publikuje treści o nowych technologiach, gamingu oraz „ludziach internetu”. Fascynuje go wpływ influencer marketingu na społeczeństwo oraz szeroko pojęte przyczyny i skutki nierówności społecznych. Prywatnie fan powieści/filmów grozy, gier studia Piranha Bytes, podcastów kryminalnych, dobrej kawy oraz rowerowych wycieczek.