Rodzina spędziła 48 godzin w dziczy przez Mapy Google. I swoją niefrasobliwość

Maksym SłomskiSkomentuj
Rodzina spędziła 48 godzin w dziczy przez Mapy Google. I swoją niefrasobliwość
Ludzie korzystający z Map Google i innych form nawigacji pieszych i samochodowych często wyłączają myślenie – to prawda, nie opinia. Zaufała im bezkrytycznie jedna z Polek, w konsekwencji czego musiał ratować ją GOPR. Zawierzyło im również 700 kierowców, którzy swego czasu cudem uniknęli 500-złotowego mandatu za wjazd na Gubałówkę w Zakopanem. Teraz pewna rodzina z Australii spędziła 48 godzin w dziczy tylko dlatego, że kierowca postanowił wybrać krótszą i rzekomo szybszą trasę proponowaną przez Google Maps.

Spędzili 48 godzin na odludziu w Australii

Mapy Google lubią się mylić. Wybierając mniej oczywiste i rzadziej uczęszczane trasy należy liczyć się z tym, że aplikacja Google zaserwuje nam podróż pełną przygód. Tak bez cienia wątpliwości można nazwać podróż, którą odbyła po Australii 27-letnia Darian Aspinall ze swoimi 2- i 4-letnimi dziećmi oraz 50-letnią matką. Początkowo nic nie zwiastowało katastrofy.

Czytaj także: Mapy Google proponowały pieszym „potencjalnie śmiertelny” szlak na znanej górze

Kobieta (tak, Darian to imię żeńskie) wybrała się z rodziną w podróż z Queensland do Adelaide. Kawał drogi, trzeba przyznać. Popularniejsza z zaproponowanych tras liczyła 2203 kilometry i zajmowała według Map Google 23 godziny i 30 minut. Nic dziwnego, że Australijka skorzystała z drugiej opcji. Alternatywna trasa zaproponowana przez Google miała 1872 km i powinna zająć 21 godzin bez jednej minuty. Rodzina ruszyła z hotelu Noccundra w niedzielę wybierając „szybszą” opcję i wkrótce po tym kontakt z nią się urwał.

trasy

Podróż samochodem zmieniła się w survival

Aplikacja Google Maps nakazała Australijce zjechanie z autostrady i skierowała ją na polną drogę, gdzie SUV z napędem na cztery koła ledwo dawał sobie radę. Pojazd w końcu utknął w szczerym polu, gdzie sygnał komórkowy nie był dostępny. Rodzina udała się na piechotę w poszukiwaniu pomocy, ale po kilku godzinach marszu postanowiła wrócić do pojazdu i poczekać na pomoc. Ta na całe szczęście nadeszła.

48 godzin od rozpoczęcia podróży helikopter zauważył w terenie cztery osoby, które machały prosząc o pomoc, używając do tego swoich ubrań. Pomoc zjawiła się w ostatniej chwili, bowiem nieszczęśnikom kończyły się woda i pożywienie.

Oczywiście za zamieszanie łatwo jest obwiniać Mapy Google. Pamiętajmy jednak, że aplikacja próbowała po prostu znaleźć najszybszą trasę do celu, niezależnie od jej stanu, który algorytmom Google znany najwyraźniej nie jest. Ostateczna decyzja o tym, czy daną trasę warto obrać, należy wyłącznie od kierowcy. Pamiętajcie o tym wybierając się następnym razem w podróż w nieznane.

Źródło: 7NEWS Australia

Udostępnij

Maksym SłomskiZ dziennikarstwem technologicznym związany od 2009 roku, z nowymi technologiami od dzieciństwa. Pamięta pakiety internetowe TP i granie z kumplami w kafejkach internetowych. Obecnie newsman, tester oraz "ten od TikToka". Miłośnik ulepszania swojego desktopa, czochrania kotów, Mazdy MX-5 i aktywnego uprawiania sportu. Wyznawca filozofii xD.