Uważajcie na umowy zawierane telefonicznie. Oto moja historia

Maksym SłomskiSkomentuj
Uważajcie na umowy zawierane telefonicznie. Oto moja historia
{reklama-artykul}
Od zawarcia mojej ostatniej umowy na internet stacjonarny z Orange minęły blisko dwa lata. Z usług pomarańczowego operatora jestem generalnie zadowolony, podobnie jak z mojego łącza internetowego o prędkości 300 Mbit. Z tej okazji zacząłem zastanawiać się nad przedłużeniem umowy. Chciałem to zrobić przez internet, ale ciekawy splot wydarzeń sprawił, że podjąłem próbę przedłużenia umowy przez telefon. Więcej tego nie zrobię i Wam również odradzam.

Jak przedłużyć umowę? Wybór dla mnie był oczywisty

Nie ukrywam, że jestem miłośnikiem załatwiania wszelakich spraw za pośrednictwem Internetu. Nie przepadam za rozmowami telefonicznymi, nie lubię presji czasu związanej z podejmowaniem decyzji w trakcie dialogu z konsultantem. Zerknąłem na proponowane mi opcje przedłużenia obecnie obowiązującej umowy i wybór okazał się dość prosty. Opcja 300/30 za X złotych oraz szybsza 600/60 za X+10 złotych, z gwarancją określonej, wysokiej prędkości. Pomyślałem: raz się żyje, biorę droższą. I tak zapłacę miesięcznie tyle samo, ile płacę w tej chwili za wariant wolniejszy.

Zacząłem „przeklikiwać” się przez poszczególne opcje, aż doszedłem do kroku z wyborem urządzenia. Obecnie korzystam z FunBoxa 2.0 i osobnego terminala ONT. Zauważyłem, że mogę otrzymać FunBoxa 3.0 ze zintegrowanym terminalem, będącego przy okazji sprzętem cechującym się nieco lepszymi parametrami od dotychczasowego routera. Długo się nie namyślałem – „FunBox 3.0 it is”.

orange funbox 3.0
FunBox 3.0. | Źródło: Orange

No niestety, ale nie.

Po zatwierdzeniu wyboru FunBoxa 3.0 w kolejnym kroku zauważyłem, że Orange zmieniło go na… FunBoxa 2.0. Strona Orange działa od zawsze fatalnie, usłana jest błędami, więc stwierdziłem, że spróbuję na innej przeglądarce. To samo. Spróbowałem na innym komputerze – to samo. Mogłem wybrać FunBoxa 3.0, ale Orange w cwany sposób wciskało mi FunBoxa 2.0. „Co to to nie!” – pomyślałem, machnąłem ręką i stwierdziłem, że przedłużę umowę dopiero wtedy, jak Orange ogarnie swój serwis.

Telefon od konsultanta

Zawsze gdy widzę połączenie przychodzące z numeru mi nieznanego, otwieram wyszukiwarkę Google i wpisuję go, celem zidentyfikowania. 519 90x xxx. Oho, „konsultant Orange”. Nie odebrałem. Później znowu i znowu. Wiedziałem, że pomarańczowy operator dzwoni do mnie w odpowiedzi na moje działania w serwisie internetowym. Uparcie czekałem aż Orange naprawi serwis, ale gdy czas mijał, a sytuacja wyglądała dalej tak samo, postanowiłem 3 czerwca odebrać telefon. Telefon z ofertą.

Konsultant przedstawił mi propozycję, w skład której oprócz internetu stacjonarnego wchodziła także oferta numeru w sieci Orange. Była atrakcyjna, więc postanowiłem przenieść swój numer pre-paid z innej sieci i włączyć go do abonamentu. Pomińmy ten szczegół – jest nie istotny. Istotna jest oferta internetowa.

Konsultant Orange obiecał mi internet o parametrach 600/60 w dobrej cenie oraz urządzenie w postaci FunBoxa 3.0. Istotnym jest to, że w trakcie rozmowy prowadzonej w trybie głośnomówiącym w obecności mojej dziewczyny pytałem dwu- lub nawet trzykrotnie o to, czy na pewno otrzymam FunBoxa 3.0, na którym mi bardzo zależy. Konsultant tyleż samo krotnie potwierdzał, że sprzęt otrzymam. Wystarczy, że już po podpisaniu umowy dostarczę stary sprzęt do salonu Orange, w którym odbiorę nowego FunBoxa 3.0.

Nie powiem, zdziwiłem się. Samodzielne podłączanie routera nie jest dla mnie wyzwaniem, ale byłem przekonany, że zrobi to technik. Co w sytuacji, gdyby umowę przedłużała osoba bez odpowiedniej wiedzy technicznej? Cóż, mniejsza z tym, nie to jest meritum sprawy. Przystałem na warunki umowy i dowiedziałem się, że na dniach otrzymam do podpisania umowę za pośrednictwem firmy kurierskiej.

Długi czas oczekiwania wzbudził moje podejrzenia

Spodziewałem się, że po rozmowie telefonicznej z 3 czerwca (w środę) nowa umowa dotrze do mnie w piątek, 5 czerwca. Gdy nie dotarła do mnie 8 czerwca zacząłem zastanawiać się, czy aby na pewno rozmawiałem z konsultantem Orange. Drogą mailową nie otrzymałem żadnego potwierdzenia odbytej rozmowy, nie widniała o niej informacja także w internetowym serwisie Orange. Paczki z umową – również nie było. Wieczorem 8 czerwca postanowiłem zagadnąć Orange na czacie i zapytać o status zamówienia.

chat orange

Chat Orange > rozmowy przez telefon z konsultantami. Serio. | Źródło: Orange

Pierwszy z konsultantów potwierdził, że umowa zostanie do mnie dostarczona 11 czerwca. Odetchnąłem z ulga. Postanowiłem jeszcze tylko upewnić się, że otrzymam FunBoxa 3.0 i że faktycznie muszę samodzielnie odebrać go z salonu Orange. Zostałem przełączony do kolejnego konsultanta. Kolejny z pracowników operatora poinformował mnie, że za podłączenie sprzętu odpowiada technik Orange i operacji nie przeprowadza się samodzielnie. Powiedział przy okazji, że… wcale nie jedzie do mnie FunBox 3.0.

FunBox 2.0 zamiast FunBoxa 3.0, czyli „drobna” pomyłeczka

Pracownik przekazał mi, że po rozmowie telefonicznej utworzone zostało zlecenie na FunBoxa 2.0, co jest wyraźnie napisane na przeznaczonej dla mnie umowie. Nie powiem, delikatnie się podirytowałem, ale zachowałem spokój. Poinformowałem, że czuję się oszukany, bowiem zdecydowałem się na FunBoxa 3.0 i było to jedno z ważnych kryteriów dla przedłużenia umowy na zaproponowanych mi warunkach. Ponadto, pracownik Orange wprowadził mnie w błąd mówiąc o konieczności samodzielnego udania się do salonu celem odbioru nowego sprzętu i zwrotu obecnego. Osoba, z którą rozmawiałem przekierowała natychmiast rozmowę do działu reklamacji, gdzie kompetentny konsultant przyjął reklamację i przeprosił za zaistniałą sytuację. Jednocześnie poinformowano mnie, że moja rozmowa telefoniczna może zostać odsłuchana celem potwierdzenia mojej wersji wydarzeń. Oczywiście byłem tego świadom i było mi to na rękę.

Reklamację rozpatrzono pozytywnie już w środę, około południa. Otrzymałem komunikat, że wymiana modemu na Fun Box 3.0 będzie możliwa po realizacji zamówienia i podpisaniu umowy.

orange potwierdzenie
Nie myślcie sobie, że zmyśliłem tę historię. | Źródło: mat. własne

Z mojej historii płyną dwie cenne nauki dla Was wszystkich

Gdybym otrzymał umowę od kuriera na pewno bym ją natychmiast podpisał, będąc święcie przekonanym o tym, że dokument podpisywany przeze mnie jest zgodny z telefonicznymi ustaleniami. Wtedy mógłbym mieć poważny problem. W związku z tym apeluję: nie ważne na co zgadzaliście się przez telefon: czytajcie najważniejsze podpisania umowy przed jej podpisaniem i przekazaniem w ręce kuriera. W innym razie może czekać Was długa walka o swoje prawa, która nie zawsze musi zakończyć się happy endem.

Drugi wniosek? Warto nagrywać rozmowy telefoniczne, których ustalenia są dla Was istotne. Nie każda reklamacja może przebiegać tak gładko, jak moja reklamacja w Orange. Ostateczny sukces ogłoszę oczywiście w dniu, w którym w moich czterech ścianach zagości FunBox 3.0, ale… jestem dobrej myśli.

Mieliście kiedyś podobną historię? Może ktoś z Was zechce podzielić się swoimi doświadczeniami w komentarzach?

Źródło: mat. własny, zdj. tyt. Canva Pro

Udostępnij

Maksym SłomskiZ dziennikarstwem technologicznym związany od 2009 roku, z nowymi technologiami od dzieciństwa. Pamięta pakiety internetowe TP i granie z kumplami w kafejkach internetowych. Obecnie newsman, tester oraz "ten od TikToka". Miłośnik ulepszania swojego desktopa, czochrania kotów, Mazdy MX-5 i aktywnego uprawiania sportu. Wyznawca filozofii xD.