Napisał negatywną opinię w sieci, Google musi podać jego personalia

Maksym SłomskiSkomentuj
Napisał negatywną opinię w sieci, Google musi podać jego personalia
Niektórzy internauci wypisują w sieci przeróżne nieprawdziwe informacje, obelgi i inne bzdury zasłaniając się zawsze magicznym pojęciem „wolności słowa”. Większość z nich nie ma pojęcia, że wolność słowa ma swoje granice, które wyznaczane są tak przez prawo (w Polsce choćby przez Kodeks karny), jak i zasady współżycia społecznego. Boleśnie przekona się o tym wkrótce pewien internauta, którego personalia musi wydać… Google.

W sieci jesteście anonimowi tylko pozornie

W Australii spore kontrowersje i emocje budzi sprawa dentysty Matthew Kabbabego, który twierdzi, że internauta o pseudonimie CBsm 23 zupełnie niesłusznie wystawił mu negatywną recenzję w sekcji opinii Google. Gigant z Mountain View odmówił usunięcia negatywnej opinii, więc poszkodowany poczuł się tak bardzo dotknięty, że sprawę o zniesławienie zgłosił do Australijskiego sądu. Ku niemałemu zdumieniu wielu obserwatorów, sąd przyznał rację lekarzowi.

Australijski wymiar sprawiedliwości zgłosił się do Google, celem pozyskania danych osobowych internauty, który postanowił skrytykować stomatologa. Sąd domaga się imienia i nazwiska, numery telefonu, numeru IP, a nawet danych lokalizacyjnych osoby, która wystawiła recenzję, będącą przedmiotem sporu. Prawnik doktora Kabbabe, Mark Stanarevic podaje, że negatywna opinia doprowadziła jego klienta do utraty potencjalnych korzyści w wysokości dziesiątek tysięcy dolarów:

„Czasami ludzie po prostu patrzą na jedną lub dwie negatywne recenzje i na tej podstawie decydują się wybrać inny punkt usługowy. Uważamy, że Google ma obowiązek dbać o australijskie małe firmy i firmy na całym świecie, przed tego rodzaju recenzjami. Google musi ponosić odpowiedzialność za te działania. Chcemy wiedzieć, kim jest anonimowy recenzent. Zniesławił mojego klienta, przez co stracił tysiące dolarów”, wyjaśnia prawnik.

Prawnik uważa również, że VPN nie stoi na przeszkodzie w namierzaniu anonimowych internautów. Stanarevic podaje, że organy ścigania dysponują narzędziami niezbędnymi do namierzania internautów chowających się za tego rodzaju usługami.

Ktoś tu chyba stracił rozum

O ile można zrozumieć frustrację wywołaną wśród przedstawicieli firm przez różnego rodzaju bezpodstawnie negatywne recenzje, to trudno pojąć dlaczego ktokolwiek miałby odpowiadać prawnie (!) za szczerą opinię. W końcu w sieci nie brakuje przestrzeni do tego, aby zarówno chwalić, jak i ganić różnego rodzaju punkty usługowe. Być może zamiast wynajmować prawników niektórzy powinni po prostu podnosić standard swojej działalności?

Postanowienie sądu Australijskiego może stworzyć groźny precedens. W Polsce nie brakowało przecież akcji wymierzonych w punkty usługowe, które z różnych powodów podpadały internautom. Ci, w ramach zorganizowanych działań, niejednokrotnie obniżali często średnią ocen hoteli, restauracji i innych przybytków. 

Źródło: ABC

Udostępnij

Maksym SłomskiZ dziennikarstwem technologicznym związany od 2009 roku, z nowymi technologiami od dzieciństwa. Pamięta pakiety internetowe TP i granie z kumplami w kafejkach internetowych. Obecnie newsman, tester oraz "ten od TikToka". Miłośnik ulepszania swojego desktopa, czochrania kotów, Mazdy MX-5 i aktywnego uprawiania sportu. Wyznawca filozofii xD.