Google pobiera opłaty za wnioski o udostępnienie danych. Im więcej danych, tym drożej

Maksym SłomskiSkomentuj
Google pobiera opłaty za wnioski o udostępnienie danych. Im więcej danych, tym drożej
Nie jest tajemnicą, że firma Google współpracuje z amerykańskimi organami ścigania, którym zgodnie z literą prawa udostępnia dane swoich użytkowników. Do Google kierują zapytania także polskie władze, jednakże ich liczba jest nieporównywalnie mniejsza. Gigant z Mountain View tłumaczy, że w związku z rosnącą liczbą wniosków o udostępnienie danych – na podstawie na przykład nakazów sądowych – musiał wprowadzić… opłaty za składane wnioski. Naturalnie nie każdy wniosek zostanie zaakceptowany.

Stawki za wnioski o dane użytkowników Google są różne

Informacja jest w dzisiejszych czasach najcenniejszym towarem i przedstawiciele Google są tego świadomi jak mało kto. Firma żąda ok. 45 dolarów za wniosek o udostępnienie podstawowych danych na temat użytkownika swoich usług. Są to dane w zupełności wystarczające organom do tego, aby doprowadzić kogoś przed oblicze sądu. Całkiem sporo jak na podstawowy „pakiet”, prawda?

W cenie wniosku za 60 dolarów Google jest w stanie udostępnić dane użytkownika, które pozwolą służbą amerykańskim założyć podsłuch. Tutaj w grę wchodzą zapewne dane geolokalizacyjne, które pomogą precyzyjnie namierzyć daną osobę na podstawie jego codziennej aktywności.

Płacąc Google za wniosek kwotę 245 dolarów można domagać się dostępu do danych, który śmiało można nazwać „All Inclusive”. W tej cenie Google zbierze materiał dowodowy w postaci nawet elektronicznej korespondencji i innych informacji, na podstawie których odpowiednie służby będą mogły wystawić nakaz rewizji.

Wszystkie wnioski składane do Google muszą być odpowiednio umotywowane i zgodne z – w tym wypadku – amerykańskim prawem. Opłaty są pobierane za wnioski, nie zaś sam dostęp do danych. Różnica wielu osobom może wydawać się subtelna.

Google wydało już oświadczenie, w którym informuje, że opłaty nie będą pobierane w sprawach związanych z bezpieczeństwem dzieci lub w sytuacjach zagrożenia życia.

Wszystko dzieje się w zgodzie z prawem

Wydawać by się mogło, że praktyki Google są kontrowersyjne – być może w istocie są, ale jedynie z punktu widzenia moralności i etyki. Prawo amerykańskie dopuszcza takie postępowanie, co nikogo nie powinno dziwić, bowiem mówimy tu o udostępnieniu danych podejrzanych i przestępców, na których ciążą poważne oskarżenia.

Firma Google tłumaczy swoje stawki koniecznością poświęcenia sporej ilości czasu na zorganizowanie niezbędnych danych. W związku z lawinowo rosnącą liczbą żądań gigant internetowy deleguje do tych zadań coraz większą liczbę pracowników. Tylko w pierwszej połowie 2019 roku do Google wpłynęło 75 tysięcy takich wniosków z całego świata, które dotyczyły ponad 165 tysięcy różnych kont.

Źródło: New York Times

Udostępnij

Maksym SłomskiZ dziennikarstwem technologicznym związany od 2009 roku, z nowymi technologiami od dzieciństwa. Pamięta pakiety internetowe TP i granie z kumplami w kafejkach internetowych. Obecnie newsman, tester oraz "ten od TikToka". Miłośnik ulepszania swojego desktopa, czochrania kotów, Mazdy MX-5 i aktywnego uprawiania sportu. Wyznawca filozofii xD.