Facebook i Instagram banują za korzystanie z emoji kojarzących się z seksem, a Google może zbanować Wasze konta za… nadużywanie jakichkolwiek emoji. Wcale nie żartuję. Jeśli śledzicie czasem różnego rodzaju transmisje w Internecie, to znacie na pewno zwyczaje panujące wśród osób korzystających z towarzyszących im czatów. Spam emotikonami jest w zasadzie na porządku dziennym i nikt nie uważa tego zjawiska za coś złego. No, prawie nikt.
YouTuber o nicku Markiplier odpalił kilka dni temu stream o tytule „A Heist with Markiplier”, podczas którego widzowie głosowali za pomocą emotek na to jak potoczą się jego dalsze losy. Jak zapewne się domyślacie czat roił się od emotikonów i nikt nie widział w tym niczego złego, bo na tym właśnie opierała się zabawa. Niespodziewanie, kolejni widzowie zaczęli błyskawicznie znikać z czatu. Ku zaskoczeniu youtubera zadziałały algorytmy Google.
Google postanowiło zawiesić konta głosujących uczestników streamu. Nie chodzi wyłącznie o tymczasowe bany w serwisie YouTube, a blokady nałożone na całe konto i wszystkie towarzyszące mu usługi. Uczestnicy transmisji utracili w momencie dostęp do poczty Gmail, Dysku Google i wielu innych aplikacji, z których zapewne korzystali na co dzień. Wydaje się Wam, że internetowy gigant szybko się zreflektował i przywrócił konta do działania?
Nie.
Pomimo odwołań od blokad składanych przez zbanowanych uczestników czatu konta nie zostały odblokowane. Google odrzucało konsekwentnie wszystkie sprawdzane tym razem przez moderatorów zgłoszenia. Kara za udział w zabawie wydaje się irracjonalnie wysoka.
Przedstawiciele firmy Google dopiero po serii artykułów opublikowanych w prasie internetowej i interwencji samego streamera uderzyli się w pierś i postanowili przywrócić zablokowane konta ich użytkownikom.
Hi Mark – Apologies this happened and thanks for bringing it to our attention. The accounts have been reinstated and we’re looking into why the appeals were denied and how we can prevent this in the future.
— TeamYouTube (@TeamYouTube) 9 listopada 2019
Zamieszanie związane z banami nałożonymi na uczestników zabawy w trakcie transmisji doskonale pokazuje to, jak bardzo zdani jesteśmy w niektórych sytuacjach na łaskę dostawców przeróżnych usług w sieci. Wyobraźcie sobie, że w jednym momencie z tak absurdalnego powodu tracicie nagle dostęp do wszystkich plików zmagazynowanych na Dysku Google i zdjęć przechowywanych w usłudze Google Zdjęcia. Jak byście się wtedy czuli?
Poza tym… kto w dzisiejszych czasach nie nadużywa emotikon?!
Źródło: 9to5google