Moderatorzy YouTube mówią wprost: są równi i równiejsi. Liczą się pieniądze

Maksym SłomskiSkomentuj
Moderatorzy YouTube mówią wprost: są równi i równiejsi. Liczą się pieniądze
{reklama-artykul}
Serwis YouTube jest często oskarżany o preferencyjne traktowanie niektórych grup użytkowników. Jak bowiem inaczej wytłumaczyć pobłażliwe podejście moderacji do licznych patostreamerów, obecności na platformie kontrowersyjnych filmów z udziałem małych dzieci, a także taryfę ulgową, którą otrzymują najpopularniejsi twórcy nawołujący do przemocy, czy też publikujący zawartość sprzeczną z regulaminem ustalonym przez Google? Dziennikarzom Washington post udało się dotrzeć do kilkunastu obecnych i byłych moderatorów serwisu i porozmawiać z nimi na ten temat.

Moderatorzy potwierdzili, że na YouTube są równi i równiejsi.

Pracownicy Google potwierdzili, że przełożeni nakazywali im niejednokrotnie dokonywanie „wyjątków” na rzecz youtuberów o największym zasięgu. Moderatorzy jednym głosem przyznali to, co wielu wydawało się już wcześniej oczywiste. „Nasza odpowiedzialność? Ta nigdy nie była związana z dobrem użytkowników, ani nawet twórców treści. Odpowiadaliśmy przede wszystkim przed reklamodawcami.”, czytamy.

Pracownicy Google w rozmowie z Washington Post poinformowali, że wewnętrzne wytyczne do oceniania filmów w serwisie są bardzo zawiłe i trudno ich przestrzegać. „Pracownicy otrzymywali zupełnie nierealistyczne cele od podmiotów outsourcingowych. Każdy z nas miał za zadanie moderować nawet 120 nagrań dziennie. Długich nagrań.” W takiej sytuacji niezmiernie trudno było jednocześnie skutecznie przyjrzeć się treściom w filmach i jednocześnie wyrobić dzienną normę.

Przedstawiciel YouTube miał powiedzieć w rozmowie z Washington Post, że na moderatorów nie są nakładane żadne dzienne normy. Znając korporacyjne praktyki, w których praca jest rozliczana w formie tabelek i wykresów… trudno w to ot tak uwierzyć.

W tej sytuacji warto przypomnieć głośną sprawę dotyczącą Logana Paula z 2018 roku. Youtuber udał się do lasu Aokigahara, słynnego lasu samobójców, gdzie w trakcie nagrywania filmu napotkał na jeszcze świeże ciało denata. Mężczyzna postanowił zapozować z wisielcem, wyśmiewając go przy okazji w swoim nagraniu, które oczywiście opublikował w serwisie. Serwisowi Google dwa tygodnie (!) zajęła demonetyzacja nagrania. Domyślacie się zapewne, że film bił w tym czasie rekordy popularności.

logan paul samobojca

Kilka tygodni później ów Amerykanin postanowił zamieścić na swoim kanale kolejne kontrowersyjne nagranie, na którym traktuje taserem martwego szczura. Za swój film Logan Paul został nagrodzony… dwutygodniową blokadą na monetyzację swoich materiałów. Społeczność była wściekła, że po raz kolejny youtuber uniknął poważniejszej kary i nie został zbanowany na zawsze. Decyzja władz YouTube podzieliła także moderatorów.

Wszystko to prowadzi do oczywistego wniosku. Korporacja ma przede wszystkim zarabiać pieniądze – głównie na reklamach. Największe dochody generują największe kanały. Coś, co dla użytkowników platformy niejednokrotnie jest przekroczeniem granicy – nawet mocnym – dla Google jest doskonałą metodą na popularyzowanie jednej z najbardziej dochodowych usług. Nikt nie zarżnie kury znoszącej złote jaja, prawda?

W oświadczeniu dla The Verge przedstawiciel powiedział, że: „Serwis inwestuje ogromne pieniądze w ludzi, narzędzia i technologie (w tym uczenie maszynowe), które mają zapewnić najwyższy poziom moderacji. Często zmieniamy nasze wytyczne i zasady, chcąc tym samym wytyczyć nieprzekraczalną linię we właściwym miejscu.”

A po tym wszystkim, co widzieliśmy i wciąż widzimy na filmach publikowanych w serwisie YouTube… cóż.

W Polsce niedawno emocje wywołała sprawa publikacji przez kanał Radio Maryja na YouTube kontrowersyjnej homilii arcybiskupa Marka Jędraszewskiego, w której nazwał „tęczową zarazą” środowiska LGBT. Serwis najpierw usunął film i nałożył na katolickie radio ostrzeżenie, a potem wycofał się z tej decyzji.

Źródło: Washington Post, The Verge

Udostępnij

Maksym SłomskiZ dziennikarstwem technologicznym związany od 2009 roku, z nowymi technologiami od dzieciństwa. Pamięta pakiety internetowe TP i granie z kumplami w kafejkach internetowych. Obecnie newsman, tester oraz "ten od TikToka". Miłośnik ulepszania swojego desktopa, czochrania kotów, Mazdy MX-5 i aktywnego uprawiania sportu. Wyznawca filozofii xD.