Kampania dezinformacyjna prowadzona była regionalnie i na z pozoru niewielką skalę. Opublikowany właśnie w sieci raport dowodzi, że tego typu działania miały być trudniejsze do wykrycia i wpływać na wyniki głosowania na ograniczonym obszarze Unii Europejskiej. Paradoksalnie, postępowaine takie mogło być bardzo efektywne.
Najczęściej fake newsy publikowane były oczywiście na Facebooku i Twitterze, a promocja wybranych artykułów opłacana była także za pośrednictwem Google. Komisja Europejska dostrzega potrzebę poczynienia kolejnych kroków ku temu, aby domy mediowe i podmioty udostępniające przestrzeń reklamową weryfikowały nadsyłane do nich informacje pod kątem rzetelności i prawdziwości. Już teraz zapowiada się konieczność poczynienia odpowiednich kroków legislacyjnych, by ukrócić podobne praktyki.
To nie pierwszy raz kiedy Rosjanie próbowali ustawić wyniki wyborów. Pamięcią nie trzeba sięgać daleko wstecz – Federacja Rosyjska została wcześniej oskarżona m.in. o próbę wpłynięcia na wyniki wyborów prezydenckich w Stanach Zjednoczonych.
Publikowanie w sieci fake newsów celem siania dezinformacji to niebywale skuteczne narzędzie walki politycznej w czasach, kiedy mało kto weryfikuje czytane treści. Wystarczy rozejrzeć się po „polskiej” części Facebooka, aby dostrzec, jak wiele osób bezmyślnie „lajkuje” fałszywe treści, biorąc udział choćby w kolejnych „mega okazjach”, w których rozdaje się nieofoliowane iPhone’a 64 GB i inne Mercedesy.
Jak mawiał mój historyk: „jedno źródło informacji, to żadne źródło informacji”.
Źródło: Europa.eu