Program samodzielnej naprawy sprzętu Apple to kpina z konsumentów

Maksym SłomskiSkomentuj
Program samodzielnej naprawy sprzętu Apple to kpina z konsumentów
W połowie listopada ubiegłego roku z wielką pompą ogłoszono, że Apple rozpocznie sprzedaż części do smartfonów iPhone i komputerów Mac oraz umożliwi samodzielną naprawę urządzeń konsumentom. Zgodnie z zapowiedziami program Apple Self Service Repair został uruchomiony pod koniec kwietnia tego roku, budząc z marszu pewne wątpliwości. Zwrócono uwagę na to, że kupno niezbędnych części oraz wynajem specjalistycznego sprzętu wymaganego do przeprowadzenia procedury naprawczej wydaje się wydatkiem większym od zlecenia tej czynności pracownikom Apple. Cóż, teraz potwierdzono, że w wielu przypadkach samodzielna naprawa po prostu nie ma sensu.

Samodzielna naprawa smartfonu lub komputera Apple? Tak, ale nie w ten sposób

Program Apple Self Service Repair miał być odpowiedzią na ustyskiwania krytyków i skargi organizacji konsumenckich. Wiele osób zarzucało firmie z Cupertino, że celowo utrudnia naprawy swoich produktów, aby zbijać krocie na serwisowaniu urządzeń. Teraz krytycy mówią, że Apple celowo sprzedaje podzespoły i wynajmuje narzędzia w zawyżonych cenach. Potwierdza to niejako interesujący wpis w serwisie The Verge.

Sean Hollister z The Verge przetestował usługę Apple i stwierdził, że jest ona nie tylko droga, ale znacznie droższa, niż mogłoby się to wydawać na pierwszy rzut oka. Pod adresem amerykańskiego producenta pada mnóstwo zarzutów, ale najbardziej oburza to, że samodzielna naprawa jest znacznie droższa od naprawy zlecanej Apple. Hollister zapłacił 69 dolarów za nową baterię do swojego iPhone’a Mini, czyli tyle samo, ile Apple pobiera za baterię oraz jej wymianę. Do tego poniósł koszt wynajmu certyfikowanego zestawu narzędzi Apple w wysokości 49 dolarów za siedem dni.

the verge zestaw apple

Zestaw do naprawy smartfonów od Apple w pełnej krasie. Do tego załączona instrukcja naprawy iPhone 13 mini. | Źródło: The Verge

Oczywiście można powiedzieć, że mógł po prostu oddać sprzęt Apple i zapłacić mniej, prawda? Można, ale mimo to postanowił dowieść absurdu postępowania firmy. Swoją drogą, to nie koniec absurdów.

Apple zrobiło co mogło, aby obrzydzić konsumentowi proces naprawy

Apple wymaga zablokowania środków na karcie wynajmującego zestaw narzędzi w wysokości aż 1200 dolarów! Ma to stanowić zabezpieczenie na wypadek, gdyby najemca nie zwrócił powierzonych mu akcesoriów. Problem polega na tym, że baterię wysłano dwa dni po zestawie narzędzi, przez co Hollister miał tylko dwa dni na naprawę. Naprawę, która była tak skomplikowana, jak tylko można sobie to wyobrazić.

W telegraficznym skrócie: instrukcje dostarczone przez Apple nie były jednoznaczne, niektóre części nie rzucały na kolana jakością wykonania, a narzędzia potrafiły nie działać z miejsca tak, jak powinny. Koniec końców iPhone nie rozpoznał baterii jako oryginalnej. Nie bez przyczyny, bowiem po zakończeniu procedury montażowej należy skontaktować się z firmą zewnętrzną i oddać jej zdalną kontrolę nad smartfonem (!), aby ta zweryfikowała, że części są oryginalnymi podzespołami Apple.

Czy to naprawdę tak właśnie powinno wyglądać? Trudno nie oprzeć się wrażeniu, że Apple zapragnęło zagrać wszystkim na nosie i udowodnić za wszelką cenę, że lepiej po prostu zostawić swoje pieniądze w autoryzowanym salonie.

Źródło: The Verge

Udostępnij

Maksym SłomskiZ dziennikarstwem technologicznym związany od 2009 roku, z nowymi technologiami od dzieciństwa. Pamięta pakiety internetowe TP i granie z kumplami w kafejkach internetowych. Obecnie newsman, tester oraz "ten od TikToka". Miłośnik ulepszania swojego desktopa, czochrania kotów, Mazdy MX-5 i aktywnego uprawiania sportu. Wyznawca filozofii xD.