Pod koniec sierpnia badacze Google wydali oświadczenie, w którym poinformowali o odkryciu luk bezpieczeństwa w oprogramowaniu iPhone’ów. Wyrwy mieli wykorzystać właściciele „wielu” stron internetowych – ich celem było zainfekowanie milionów telefonów z logo nadgryzionego jabłka. Jak donosi serwis Bloomberg, gigant z Moutain View nieco wyolbrzymił problem.
Apple podobno nie jest zadowolone z tego, jak Google przedstawiło całą sytuację. Producent iPhone’ów twierdzi, że w akcję hakerską zaangażowanych było mniej niż tuzin stron internetowych, a nie jak twierdzi Google – „mnóstwo”. Sam atak skierowany miał być nie do „wszystkich użytkowników sprzętu Apple”, ale… ujgurskich muzułmanów mieszkających w Chinach.
Apple nie zgadza się także z informacją o czasie, przez jaki klienci mieli być narażeni na potencjalną infekcję. Gigant z Moutain View w oświadczeniu stwierdził, że luki były obecne przez dwa lata. Tim Cook i spółka mówi, iż błędy istniały przez około dwa miesiące. Musicie przyznać, że rozstrzał jest ogromny.
Serwis PhoneArena wspomina przy okazji tych „poprawek” o reklamie Apple ze stycznia bieżącego roku. Jak może pamiętacie, podczas Consumer Electronics Show w Las Vegas, gigant promował bezpieczeństwo swoich sprzętów poprzez dobitne hasło „Co dzieje się na Twoim iPhonie, zostaje na Twoim iPhonie”. Był to jawny pstryczek w nos konkurencji. Google być może chciało odpłacić pięknym za nadobne?
Źródło: PhoneArena
Całą sytuację podsumował czytelnik portalu PA, który zadał teoretyczne pytanie: „Komu ufać? Słowu gigantycznej firmy nastawionej na zysk, czy słowu innej gigantycznej firmy nastawionej na zysk?”. Pozwólcie, że zostawimy Was z tym spostrzeżeniem.
Źródło: PhoneArena / Bloomberg