Testy przeprowadzone przez uczonych pokazały, że dokładność takiej metody pozyskiwania haseł jest zaskakująco skuteczna. Doświadczony haker mógłby z jej pomocą bez problemu rozszyfrować, jakie klawisze naciskała ofiara, a zatem – jakie znaki wpisywała. Stanowi więc ona duże zagrożenie dla osób, które korzystają z laptopów lub komputerów w miejscach publicznych – bibliotekach, kawiarniach czy w pociągach.
Metoda jest skuteczna nawet w towarzystwie dużego hałasu, chociażby w sali konferencyjnej, gdzie wszyscy rozmawiają bądź korzystają z komputerów. Aby to udowodnić, naukowcy przeprowadzili eksperyment – umieścili w sali konferencyjnej grupę ludzi, którzy mieli porozumiewać się werbalnie oraz tworzyć notatki na laptopach. W różnych odległościach od laptopów – od 2,5 centymetra do 3 metrów – umieszczono telefony. Uczestnicy nie otrzymali żadnego skryptu, w którym byłoby zawarte, co mają mówić. Poza tym, pozwolono im na wpisywanie na laptopie skrótów i pełnych zdań oraz na poprawianie błędów.
Jak się okazało, mimo hałasu badacze byli w stanie przechwycić informacje pisane na klawiaturach w zaledwie kilka sekund. To nie wróży dobrze.
„Chcieliśmy zrozumieć czy to co jest pisane na klawiaturze laptopa, czy jakiejkolwiek innej klawiaturze, można przechwycić tylko z pomocą telefonów komórkowych umieszczonych na tym samym stole. Odpowiedź brzmi: zdecydowanie tak!”, powiedział profesor Eric Larson, współautor artykułu opisującego badania. „Byliśmy w stanie wykryć to, co ludzie piszą z 41-procentową dokładnością.”, dodał.
Skoro czujniki zawarte w smartfonach mogą służyć jako narzędzie hakerskie, ich producenci powinni przynajmniej spróbować utrudnić proces uzyskiwania do nich dostępu, o ile to w ogóle możliwe. Tego samego zdania są badacze. Omawiana metoda jest szczególnie niebezpieczna dlatego, że potencjalne ofiary są kompletnie nieświadome tego, że ich dane wykradziono.
Źródło: Telegraph.co.uk