TOP 10: Edycja zdjęć na Androidzie – najlepsze aplikacje

Lech OkonSkomentuj
TOP 10: Edycja zdjęć na Androidzie – najlepsze aplikacje
{reklama-artykul} Umieszczanie zdjęć w sieci z pominięciem komputera od dawna nie jest już żadnym wyczynem. Serwisy społecznościowe pełne są takich właśnie produkcji. Widzimy profile znajomych, a na nich piękne krajobrazy, bezzmarszczkowe autoportrety, wyjątkowo apetyczne dania i zwyczaje przedmioty codziennego użytku, które u nich wyglądają jak prawdziwe dzieła sztuki.

Jeśli myślicie, że wszystko załatwia najnowszy iPhone czy Samsung to jesteście w błędzie. Owszem, poprawnie wykonane pod względem technicznym zdjęcie to połowa sukcesu, ale sukces ten zwykle dopełnia magia kieszonkowych „photoshopów”.

W sklepie Google’a takich foto-narzędzi są tysiące. Co smutne jednak, te najlepsze nie zawsze znajdują się na szczytach rankingów. Oszczędzając Wam czasu i pieniędzy podpowiadamy którymi z aplikacji warto się zainteresować.

Snapseed – subtelny kombajn

Cena: 0 zł / Rozmiar: 32 MB / Android: min. 4.1

snapseed-2

Kiedyś niezależna firma, teraz część kolosa o znanej wszystkim nazwie Google. To dla tego edytora zdjęć porzuciłem Windows Phone i to właśnie w tej aplikacji otwieram każde zdjęcie przed jego publikacją w sieci. Zdecydowanie za darmo nie dostaniemy niczego lepszego, a przynajmniej jeśli zależy nam na pełnej kontroli nad zdjęciem, a nie tylko na gotowych filtrach.

Aplikacja oferuje szereg artystycznych filtrów, z wieloma wariacjami na ich temat oraz możliwością sterowania ich natężeniem i parametrami. Wśród nich warto przyjrzeć się filtrowi HDR przy zdjęciach krajobrazów czy Glamour Glow dla zmiękczania portretów. Bardzo ciekawe efekty można osiągnąć również filtrem rozmycia, w którym kształt, siłę rozmycia i wielkość przejścia można swobodnie korygować. Ten ostatni filtr dobrze współgra z umieszczonym ponad listą filtrów narzędziem Winietowanie.

W narzędziach znajdziemy przepotężny zasobnik Dostosuj, możliwość usuwania elementów zdjęcia, selektywnej obróbki czy malowania filtrami określonych miejsc na zdjęciu. Bez trudu skorygujemy balans bieli zamieniając pochmurną jesień w ciepłe lato, odzyskamy kryjące się w cieniu elementy zdjęcia czy chmury na rozświetlonym niebie.

Każdą z naszych modyfikacji możemy cofnąć, a nawet jeśli zapiszemy zdjęcie, nie musimy się obawiać o oryginał – pliki trafiają do oddzielnego katalogu. Po ostatnim dołożeniu obsługi plików RAW w formacie DNG, naprawdę trudno o równie kompletne narzędzie. Choć nauczenie się odpowiednich kombinacji czynności wymaga nieco wprawy, to właśnie spod tej aplikacji wychodzą najczęściej te najciekawsze zdjęcia z telefonów, które publikują znajomi pasjonaci fotografii.


Instagram – może wystarczy?

Cena: 0 zł / Rozmiar: zależy od urządzenia / Android: zależy od urządzenia

instagram-2

Instagram pierwotnie nie był typowym edytorem fotograficznym, lecz przede wszystkim serwisem społecznościowym do umieszczania zdjęć w sieci. Garść filtrów i charakterystyczne kwadratowe kadrowanie szybko stały się niesamowicie modne.

Obecnie nie mamy już konieczności przycinania każdego zdjęcia do kwadratu, a każdy z filtrów na liście ma regulowane natężenie. Co więcej, doszła automatyczna korekta zdjęć, możliwość tworzenia grafik z kilku połączonych zdjęć i potężny pakiet narzędzi, za pomocą którego precyzyjnie dostosujemy każdy parametr zdjęcia czy dodamy tak modne rozmycia.

Aplikacja nie pozwala na zapis zdjęć w pełnej rozdzielczości do pamięci telefonu czy też na pominięcie publikacji w celu otrzymania finalnego zdjęcia. W charakterze edytora przyda się głównie osobom, które Instagram cenią jako serwis społecznościowy, a także tym, którzy chcą jednocześnie umieścić zdjęcie w kilku serwisach za jednym dotknięciem ekranu. Oprócz publikowania na Instagramie, aplikacja oferuje jednoczesne podesłanie linku na Facebooka, Twittera, Tumblra, Flicra czy Swarm.

instagram-1

Tiny Planet FX Pro – dla miłośników panoram

Cena: 14,26 zł / Rozmiar: 8,3 MB / Android: min. 2.3

tiny-planet-fx-pro-1m

Lyrebird Studio przygotowało mobilną aplikację, którą chętnie kopiują teraz inni deweloperzy. To jednak oryginał za 14,26 zł kryje w sobie największy potencjał i największą precyzję obróbki. Niewielkie narzędzie pozwala w kilka chwil zmienić zrobioną przez nas panoramę w niesamowitą „małą planetę”. Nie jesteśmy przy tym skazani na pełny automat i nasze mini-światy możemy bardzo precyzyjnie dopasowywać do swoich potrzeb.

Oprócz efektownej prezentacji panoram, za pomocą Tiny Planet FX Pro możemy też przygotować prawdziwie zakręcone karykatury. Choć po takiej obróbce trudno będzie rozpoznać fotografowaną osobę, to jednak kto mówi, że fotografia musi być poważnym zajęciem :-).


Facetune – gdy dobre selfie to podstawa

Cena: 18,00 zł / Rozmiar: 45 MB / Android: min. 4.1

facetune-2

Facetune nie jest może dostępny w języku polskim, ale interfejs programu dopieszczono do tego stopnia, że poradzi sobie z nim absolutnie każdy. Pierwszemu uruchomieniu aplikacji towarzyszą przejrzyste poradniki, prezentujące działanie każdej z funkcji. A funkcji tych jest naprawdę dużo.

Kadrowanie, wybielanie zębów, wygładzanie skóry, wyostrzanie, zmiana kształtów (tak, to tutaj jest odchudzanie), usuwanie niedoskonałości (tak, to tutaj usuwa się pryszcze), ton skóry, redukcja czerwonych oczu, rozmycie tła, ramki oraz filtry kolorystyczne wraz z teksturami na deser. Z takim orężem można ruszyć na podbój Facebooka i innych Instagramów :-).


Photo Mate R2 – dla profesjonalistów

Cena: 35,21 zł / Rozmiar: 16 MB / Android: min. 4.0

photo-mate-r2 2

Pierwsza generacja aplikacji była jednym z niewielu programów w świecie Androida, który obsługiwał pliki RAW i Tiff. Kosztował on sporo jak na smartfonowe standardy, a do tego trzeba było dopłacić jeszcze za plugin do wspomnianych RAW-ów. Później producent aplikacji postanowił wydać wersję R2, z już wbudowaną obsługą surowych plików (porzucając jednocześnie rozwój pierwszej wersji), ale do korzystania z niej trzeba było wydać kolejne 35,21 zł.

Chociaż poczułem się przez chwilę oszukany, kupiłem i nową wersję. Program z grubsza przypomina wizualnie i funkcjonalnie okienko komputerowego Lightrooma od Adobe – nawet kolejność suwaków jest zbieżna. W ostatnich wersjach pojawił się też tryb uproszczony, który jest bardziej komfortowy w obsłudze na niewielkich ekranach telefonów. Interfejs trudno jest nazwać przyjaznym dla laika, ale nie w tę grupę docelową celował TS Systems. Photo Mate R2 trafić ma w gusta profesjonalistów i co by złego nie powiedzieć, udało się ten efekt osiągnąć. Filtrowanie plików według czasu ekspozycji czy modelu aparatu, dostęp do zasobów sieci lokalnej, domyślne wyświetlanie parametrów Exif zdjęć w galerii, możliwość korygowania wad optyki, edycja krzywej histogramu czy usuwanie aberracji chromatycznych to jedne z ogromu cech programu, których próżno szukać u konkurencji.

Przez dłuższy czas szukałem aplikacji dla Androida umożliwiającej dodanie w schludny sposób znaku wodnego z wykorzystaniem posiadanego, półprzezroczystego pliku PNG. Po zakupie Photo Mate’a okazało się, że i tej funkcji nie zabrakło. Ba, dostajemy nawet kalibrację ekranu. Gdy testowałem starsze wersje programu kilka lat temu, trochę brakowało mocy obliczeniowej tabletom i smartfonom. Obecnie program działa idealnie płynnie, korzystając z większej wydajności chipsetów mobilnych.



Pixlr – gdy liczy się wygoda

Cena: 0 zł / Rozmiar: zależy od urządzenia / Android: zależy od urządzenia

pixlr-2

O ile opisany wyżej Photo Mate to przeniesienie komputerowej aplikacji do telefonu, o tyle Autodesk ze swoim Pixlrem podszedł do tematu zgoła odmiennie. To miała być aplikacja przede wszystkim przyjazna użytkownikom ekranów dotykowych. Uproszczenia w interfejsie nie oznaczają przy tym ograniczonej funkcjonalności.

Na dzień dobry wita nas zmieniające się tło z nazwą aplikacji, poniżej niego znajdziemy trzy przyciski: aparat, zdjęcia i collage. Pierwsza z nich pozwala na wykonywanie zdjęć z nałożonymi dodatkowymi efektami w postaci tekstur i filtrów kolorystycznych. Ostatnia skleja kilka zdjęć w jedno. Najważniejsza jest jednak ta środkowa, w której zdjęcia źródłowe wybieramy z albumu. Po załadowaniu interesującego nas zdjęcia widzimy tylko 5 ikon edycji, nie dajmy się jednak zwieść – każda z nich kryje ogrom kontrolek, filtrów, naklejek, ramek i tekstur.

I choć repertuar funkcji wydawać może się zbliżony do oferowanego w innych aplikacjach, wielkość bibliotek i sposób podania całości są po prostu imponujące. Konkurencyjne aplikacje są o wiele brzydsze, wolniejsze, zwykle mniej ergonomiczne, a do tego za rozmaite filtry trzeba w nieskończoność dopłacać. Tutaj z założenia całość jest za darmo. Jedynie po zakończonej edycji może wyświetlić się reklama. Jeśli jednak będziemy zadowoleni z aplikacji, możemy wyrazić uznanie dla twórców aplikacji płacąc 9,08 zł i tym samym pozbywając się na zawsze reklam. Jak dla mnie to całkiem uczciwe podejście. Właściwie jedyną istotną wadą programu jest nakładanie efektu dopiero gdy puścimy suwak. Sterujemy więc suwakami nieco w ciemno, ale pozytywnie odbija się to na wydajności aplikacji.


PicsArt – podobno najlepsza… a jednak nie

Cena: Za darmo / Rozmiar: 149 MB / Wersja Androida: 2.3.3 i nowsze

PicsArt-2

Spotkałem się w sieci z maksymalnymi notami dla edytora zdjęć PicsArt i rzeczywiście, twórcy programu naprawdę napracowali się. W aplikacji znajdziemy wszystko co modne i z łatwością dostrzeżemy źródła rozmaitych efektów stosowanych przez popularnych instagramowiczów. I nic w tym dziwnego, przy ponad 250 mln pobrań trudno aplikacji odmówić popularności. Program jest jednocześnie kolejnym portalem społecznościowym, na którym możemy dzielić się swoją twórczością. Nie zabrakło możliwości eksportu zdjęć bezpośrednio do popularnych serwisów społecznościowych, jak i też pobierania z nich zdjęć do dalszej edycji. Mamy zarówno aplikację aparatu filtrami, możliwość tworzenia kolaży, dodawania efektów, edycji zdjęć, jak i nawet rysowanie od zera lub na zdjęciach. Dostajemy nalepki, bardzo rozbudowany edytor napisów czy efektowne maski dodające do zdjęć różnego typu efekty świetlne.

I wszystko byłoby pięknie, gdyby nie fakt, że stale na dole ekranu wyświetlany jest pasek z reklamami. W pasek ten niezwykle łatwo jest przypadkiem trafić palcem, bo przecież znajduje się on tuż nad panelem sterowania edytorem. Reklamy mają przycisk wyłącznika – po jego wybraniu trafiamy do sklepu zintegrowanego z aplikacją. Możemy w nim kupić sobie nową czcionkę czy nalepkę na zdjęcia – ceny kształtują się od 2,99 do 19,15 zł za sztukę. Zdecydowanie zbyt wygórowane ceny jak za te proste cliparty jeszcze mógłbym przeżyć, gdyby nie fakt, że samych reklam, choćby nawet i za 20 zł, wyłączyć się nie da. Nie udało mi się jeszcze skończyć edycji ani jednego zdjęcia, by przypadkiem nie wpaść na reklamę lub do sklepu aplikacji. Gdy otworzyłem równie funkcjonalnego Pixlra, zrobiło się wręcz pusto bez reklam i konieczności uważania na nie.


Afterlight – średniaczek z potencjałem

Cena: 3 zł / Rozmiar: 35 MB / Android: min. 4.0.3

afterlight-2

Edytor Afterlight kusi przede wszystkim olbrzymią listą predefiniowanych filtrów kolorystycznych, którą można dodatkowo rozszerzyć zakupami wewnątrz aplikacji. Nie jest to może najwygodniejsza z foto-aplikacji, ani też najszybsza, ale podbija serca miłośników fotografii stylizowanych na wykonane starymi, analogowymi aparatami.

Najwięcej frajdy daje tu zabawa z przeciekami światła, czyli rozmaitymi kolorowymi prześwietleniami na zdjęciach. Prześwietlenia te nie są przy tym dostępne „na sztywno”, tylko możemy modyfikować ich lokalizację, kolorystykę czy natężenie. Wielokrotnie udawało mi się tą metodą ożywić niezbyt udane zdjęcie czy dodać kolorów ponurej scenerii. Nie jest to jednak funkcja unikatowa i można ją znaleźć również w innych popularnych edytorach takich jak Pixlr czy PicsArt.

Niestety aplikacja nie jest dostępna w języku polskim, a dodatkowe mikropłatności w programie potrafią zniechęcać. Mimo wszystko wracam do niej chętnie, by nie nudzić znajomych zdjęciami edytowanymi w jeden tylko sposób.

afterlight-1

Adobe Photoshop i Lightroom

Cena: 0 zł / Rozmiar: 41 MB / Android: min. 4.0.3

adobe-photoshop-express-2

Tak, lider komputerowego rynku aplikacji do edycji grafiki rastrowej nie mógł sobie pozwolić na pominięcie Androida. Zaczęło się niepozornie, od Adobe Photoshop Mobile w 2008 roku, który miał znacznie mniejsze możliwości niż współczesny Instagram. Aplikacja przeszła wiele modyfikacji i obecnie dostępna jest w Google Play jako Photoshop Express. Potem pojawił się już znacznie bardziej użyteczny Adobe Photoshop Touch w wersji dla iPadów (2012 rok), a w styczniu 2015 roku pojawił się Lightroom w wersji dla Androida. Ten ostatni dostępny wyłącznie dla osób posiadających abonament Creative Cloud (od 12,29 euro miesięcznie, co ciekawe pod iOS opłata nie jest wymagana). Cechą wszystkich wymienionych aplikacji jest… przerost formy nad treścią. Aplikacje działają powoli, efekty ich pracy dalekie są od możliwości komputerowych odpowiedników i zdecydowanie to nie Photoshop czy Lightroom należy wpisać w pole wyszukiwania w sklepie Google’a, by znaleźć dobry edytor zdjęć.

Patrząc na taki np. Photoshop Express trudno nie odnieść wrażenia, że to Adobe kopiował rozwiązania konkurentów, a nie odwrotnie. Komputerowy lider wiele przy tym musi się jeszcze nauczyć, bo da się znaleźć bardziej rozbudowane narzędzia zupełnie za darmo, w dodatku mniej degradujące jakość końcowych zdjęć. Z kolei miłośnikom Lightrooma, którzy mają pudełkową aplikację na komputerze zamiast abonamentu Creative Cloud, polecam opisany wyżej Photo Mate R2. Dostaną porządny edytor ze znanym im układem funkcji, a nie tylko zabawkę do synchronizacji z chmurą i podstawowej edycji.

adobe-photoshop-express-1

Udostępnij

Lech Okon