Oczywiście YouTube został zmuszony do wszczęcia zdecydowanych zdecydowanych kroków mających na celu wyeliminowanie tego typu treści – do tego celu spółka należąca do Google zatrudniła moderatorów, którzy w różnym wymiarze czasowym oglądają te filmy, usuwając je z serwisu bądź też oznaczając je jako potencjalnie niebezpieczne dla młodszych odbiorców. Okazuje się jednak, że wcale nie jest to taka prosta praca, jak mogłoby się wydawać.
O ile w sensie fizycznym moderacja filmów na YouTube z pewnością nie nastręcza zbyt wielkich problemów, tak zdecydowanie inaczej musi wyglądać kondycja mentalna takich pracowników. Długotrwałe narażenie na różnego rodzaje przerażające i nierzadko obrzydliwe treści często pozostawia ślady w psychice, które czasami są trudne do wyzbycia.
Biorąc pod uwagę, jak ciężkie to zajęcie, włodarze serwisu podjęli decyzję o skróceniu czasu pracy moderatorów do czterech godzin – ponadto mają oni uzyskać różnorodne „zdrowotne benefity”, które pomogą w skutecznym odpoczynku od stresującej pracy. Co dokładnie miała na myśli CEO YouTube, Susan Wojcicki, mówiąc o tych dodatkach – na razie nie wiadomo.
Działanie związane z usuwaniem niebezpiecznych i bulwersujących treści jest koniecznością – YouTube znajduje się pod ciągłym ostrzałem opinii publicznej za niewystarczające działania na tym polu, czego efektem było zatrudnienie 10 tysięcy dodatkowych moderatorów. To z kolei ogranicza wpływy z reklam, które są przecież podstawą funkcjonowania tego portalu. Nie wiadomo także na razie, jak długo pracowali moderatorzy przed wprowadzeniem zmian – jedno jest pewne: to z pewnością była zbyt mocna dawka.
źródło: The Verge