Palihapitiya przyznaje, że portale społecznościowe wykreowały coś na wzór pętli, w których zamknięci są ich użytkownicy. Ludzie ciągle poszukują uznania dla swoich czynów. Te są natomiast dostarczane w postaci „lajków” i komentarzy pod wrzucanymi postami i zdjęciami. Dostarczają one niewielkiej dawki dopaminy.
„Napędzane dopaminą krótkotrwałe pętle, które stworzyliśmy, niszczą sposób, w jaki powinno funkcjonować społeczeństwo. Brak współpracy, dezinformacja i mijanie się z prawdą to nie tylko problem Amerykanów. Tu nie chodzi o rosyjskie reklamy. To problem globalny” – tłumaczy.
Były pracownik Facebooka, który rozwijał serwis społecznościowy w latach 2005-2011 przyznał także, że ma ogromne poczucie winy, że przyłożył do tego swoją rękę.
„W mojej opinii, jesteśmy obecnie w bardzo złej sytuacji. To (portale społecznościowe – dop. red.) niszczy podstawę zachowań międzyludzkich. I nie znam dobrego wyjścia z sytuacji. Moim rozwiązaniem jest po prostu nieużywanie tego typu narzędzi. Ja omijam je od lat” – wyjaśnia Palihapitiya.
Na koniec były dyrektor Facebooka przyznał, że jego dzieci „nie mogą używać tego gówna”.
Źródło: Gizmodo